niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 2


Rudowłosy, zabójczo przystojny chłopak, z niesamowitymi złotymi oczami, przystanął na ulicy i niewiadomo który raz wyciągnął z kieszeni kurtki zdjęcie, które dał mu Aro. Przez jakiś czas wpatrywał się gniewnie w fotografię uśmiechniętej brązowowłosej dziewczyny wtulonej w jakiegoś chłopaka. Miał kruczoczarne długie włosy i ciemną karnację. Może ktoś z plemienia Quileutów?, zastanawiał się przez chwilę.
Ale oni nic mu nie powiedzą. Mają przecież te idiotycznie trafne legendy, w które gorliwie wierzą. No i kto wie - może są nadal wśród nich zmiennokształtni...
A więc muszę wykombinować coś innego.
Z nudów poszedł do kiosku, przy którym coś kupowała czarnowłosa kobieta, by przejrzeć regionalne gazety - może ,,Port Angeles Times'' czy inne ścierwo.
Tymczasem sprzedawczyni wesoło plotkowała z kupującą.
- Słyszałam, że przyjechała do ciebie bratanica?
Psia krew!, pomyślała kobieta. Przez chwilę Edward zastanawiał się, czemu ta plotka tak ją wytrąciła z równowagi.
- Tak. - Przyznała klientka pozornie spokojnie, jednak w głębi duszy była wściekła, że plotki tak szybko się rozchodzą. - A skąd to wiesz?
- Mówiła mi twoja sąsiadka, Noro. - Westchnęła właścicielka kiosku.  - Jest koszmarną gadułą.
- TAk. - Roześmiała się Nora. - Dobrze to określiłaś. Ile płacę? - Zmieniła temat.
No wreszcie!, westchnął w duchu złotooki.
- 12 dolarów.
Nora wyciągnęła portfel i wyszperała parę monet i podała sprzedawczyni.
Wampir zobaczył kontem oka jakieś zdjęcie w portfelu kobiety i poczuł, jak zalewa go fala triumfu i nowego zapału. Fota była taka sama, jak ta, co dał mu Aro!
- Przepraszam.. - Wypalił Edward nie tracąc czasu. Obie kobiety spojrzały na niego zdziwione. - Czy pani jest ciocią Izabelli?
- Belli. - Poprawiła go zaskoczona Nora. - Tak, a co?
Cullen udał, że bardzo go to ucieszyło.
- Miło mi. Jestem jej kolegą. Kiedyś chodziłem z nią do klasy.
Łże jak pies! O co mu chodzi?!, zastanawiała się zaniepokojona Nora. To nieco zbiło nieco z tropu wampira. To ta dziewczyna nie chodziła do szkoły? Bez sensu... Każda nastolatka musi chodzić do szkoły. No, ale Aro dał mu do zrozumienia, iż dziewczyna, którą ma znaleźć jest inna.
- W każdym razie dawno jej nie widziałem. Czy jest w mieście?
- Owszem. Ale niedługo wyjeżdża. - Oświadczyła chłodno kobieta.
- A gdzie ją teraz znajdę.
- Nie mam pojęcia. Gdzieś wyszła rano, nie wiem kiedy wróci. - Edward stwierdził, że Nora kłamie. Czy czegoś się domyśla?, zaniepokoił się.
- Aha. Cóż, przepraszam, że zawracałem pani głowę.  - Uśmiechnął się przepraszająco. Przyjrzała mu się dokładniej i przełknęła ślinę. Jej serce gwałtownie przyspieszyło. Wampir poczuł bijący od niej strach.
- Nic się nie stało. - Wyjąkała. - Do widzenia. - Rzuciła, po czym wyminęła go i popędziła przed siebie.
- Cześć. - Zawołała za nią sprzedawczyni. - Słucham? Co podać?
- Ech...  - Mruknął z roztargnieniem miedzianowłosy. - Nie, nie.
Westchnął i ruszył w ślad za Norą. Miał nadzieję, że kobieta zaprowadzi go wprost do Belli.
Niestety, nie miał na tyle szczęścia - kobieta wsiadła w taksówkę. No i nici ze śledzenia jej, pomyślał rozwcieczony. Niech to szlag.
Jednocześnie jednak wiedział, że przypadkiem w jego poszukiwaniach pojawiło się światełko w tunelu.
***
Nora wpadła jak burza do swojego mieszkania. Oby tylko ten wampir nas nie znalazł! Oby nie znalazł tropu!
Od razu zauważyła śliczną, drobną dziewczynę, która spała spokojnie na kanapie. Przez chwilę przyglądała się śpiącej ze smutkiem. W końcu zmarszczyła czoło i pochyliła się nad młodziutką współlokatorką.
- Bello? Obudź się. - Poprosiła kobieta głaszcząc ją po włosach w odcieniu mlecznej czekolady.
Dziewczyna zatrzepotała nieprzytomnie rzęsami i spojrzała na towarzyszkę.
- Co się dzieje? - Zapytała aksamitnym i troszeczkę jakby władczym głosem. W oczach Nory pojawiły się łzy.
- Volturii. - Wyszeptała. Reakcja Belli była natychmiastowa. Szybkim, kocim ruchem zerwała się z kanapy i czujnie rozejrzała się dokoła. Zmarszczyła brwi.
- Znaleźli mnie?! - Syknęła zirytowana tym faktem. Ojciec miał słuszność - gdy tylko Ara doszły słuchy o moim pojawieniu się, postanowił mnie dorwać., pomyślała dziewczyna ponuro.
- Nie, ale szukają.
- Mianowicie?
- Zaczepił mnie dziś na ulicy rudy, blady chłopak ze złotymi oczami. Na pewno był wampirem. Zaczął się wypytywać czy jestem twoją ciocią. Powiedział, że zna cię ze szkoły. Chciał cię zobaczyć.
- Ale, rzecz jasna...
- Nic mu nie wyjawiłam. Wsiadłam w taksówkę i pojechałam okrężną drogą do domu.
Bella odetchnęła z ulgą. Dzielna kobieta.
- Tak mi przykro, Bello! - Powiedziała z rozpaczą Nora. Myślałam, że cię ochronię. A jednak zawiodłam. - Załkała, opuszczając głowę. Bella westchnęła i przytuliła zrozpaczoną opiekunkę.
- To nie twoja wina. Prawdę mówiąc, spodziewałam się, że Volturi odkryją, że wyszłam z ukrycia. - Stwierdziła ponuro. - Ale nie myślałam, że to nastapi tak szybko...
- Co teraz? - Szepnęła Nora.
- Ukryję się w lesie.W końcu tam się czuję najlepiej. - Uśmiechnęła się dziarsko.
- Nie wrócisz do rodziny?
- Mogliby znaleźć naszą kryjówkę. Naraziłabym wszystkich, nie tylko moją rodzinę. Jestem zobowiązana chronić nasz ród.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jesteś dzielna, na pewno sobie poradzisz.
- Wiem. Bardziej martwię się o ciebie, Noro. Mogą cię dorwać i zrobić krzywdę, a tego nie chcę.
- Nic ze mnie nie wyciągną, jeśli o to ci chodzi.  - Zapewniła Nora.
Czekoladowowłosa kiwnęła głową.
- Dziękuję. Naprawdę cenię twoją pomoc. Ale chodzi mi o twoje bezpieczeństwo.
- Nie obawiaj się. Poradzę sobie. Uciekaj, nie pozwól dowiedziać się im o was.
- Nie pozwolę. - Uśmiechnęła się groźnie Bella. - Nigdy w życiu.
***
Godzinę później wędrowała już po lesie. Była nawet zadowolona z takiego obrotu sprawy. Najlepiej czuła się między drzewami. Zresztą, każdy z jej pobratymców mógł powiedzieć to samo.
Dziewczyna oparła się o pień wysokiego klonu i zaczęła się zastanawiać, co robić dalej. Cóż, lepiej nie igrać z ogniem i nie wracać do domu. Jeśli ściga mnie tropiciel, może znaleźć drogę do kryjówki i... Potrząsnęła głową. Wolała sobie nie wyobrażać, co by było gdyby wampiry ich wszystkich zaatakowały. Więc trzeba go zgubić, a potem postarać się, by nie odnalazł mojego tropu.
Wiatr łagodnie zaszumiał wśród liści, jakby chciał ukoić nerwy czekoladowowłosej. Piękna dziewczyna uśmiechnęła się słysząc delikatny szept drzew.
Ale nagle poczuła dziwny niepokój. Zmarszczyła czoło i cofnęła się parę kroków w tył... CZuła, że zbliża się niebezpieczeństwo... 
***
Przepraszam, że tak późno dodałam nocię, ale musiałam pomagać mamie w kuchni J
Życzę WESOŁYCH ŚWIĄT! :D
A także : zdrowia, zdrowia, i jeszcze raz pieniędzy :p szczęścia, trafionych prezentów i wspaniałych chwil spędzonych z rodziną J

piątek, 14 grudnia 2012

rozdział 1


Była ciepła i spokojna noc, kiedy mężczyzna w ciemnej bluzie z kapturem i jeansach wślizgnął się niepostrzeżenie jednym z tajemnych przejść do zamku.
Do siedziby Volturich.
Jak zawsze, gdy tu musiał przybyć, przypomniały mu się słowa wiekowego wampira, pana tego zamku: ,,Pamiętaj, że w każdej chwili Jane, Alec, Felix, Demetrii czy ktokolwiek z mojej straży, może odwiedzić twoją rodzinę… Więc bądź ostrożny.’’
Chłopak pokręcił ze wściekłością głową. Dlaczego zawsze mam jakieś kłopoty?! Nieustanie prześladuje mnie ten cholerny pech…, pomyślał. Bezszelestnie minął recepcję. Ludzka kobieta, Gianna, go nawet nie zauważyła. Bardziej zainteresowana była komputerem niż otoczeniem.
Po cholerę ona tu jest? Niedługo posłuży komuś za przekąskę. A do tego doskonale o tym wie. Idiotka., stwierdził, lecz nagle poczuł przypływ współczucia dla Gianny. Biedna, oszukiwana, przez potwory mi podobne, idiotka.
 Z naprzeciwka nadciągał wysoki, dość szczupły sługus Ara – Demetrii. Mężczyzna wyczuł zapach nowo przybyłego i zesztywniał. Przeszył wzrokiem kolesia w kapturze. Nigdy się nie lubili. Zresztą, nowo przybyły nie lubił, a wręcz nienawidził wampirów z Volterry. I wzajemnie. No, z jednym małym wyjątkiem...
Demetrii przybrał obojętny wyraz twarzy i kiwnął głową na powitanie. Wow! Ależ łaskawy!, Pomyślał zasłonięty chłopak pokazując ukradkiem Włochowi środkowy palec. Tropiciel odsłonił zęby i zwolnił patrząc się z nienawiścią na gościa. Ten z kolei uśmiechnął się szeroko. Mógł sobie kpić. W końcu Aro mnie bardzo ceni. Nie pozwoli, żeby ktoś od nich go zaatakował.
Jeszcze pożałujesz, młody! , zagroził w myślach Demetrii.
W odpowiedzi chłopak prychnął pogardliwie i nic sobie nie robiąc z tych gróźb maszerował spokojnie dalej.
Wkrótce dotarł do Sali tronowej. Wielka trójca siedziała pogrążona w cichej rozmowie na pięknie zdobionych tronach. Oczywiście byli tam również niektórzy ze straży przybocznej - między innymi Jane, Alec, Renata, Felix(flirtujący z Chelesą) - i parą innych wampirów.
- A więc? Kim tym razem mam się zająć? – Zapytał beznamiętnie zakapturzony chłopak, nawet nie mówiąć słowa powitania.
- Ach! Witaj! Witaj Edwardzie! – Powitał go cichutkim, ohydnym głosem Aro. Tak, to Aro jest chyba jedynym wampirem z Volterry, który bardzo lubi tego chłopaka. A przynajmniej jednym z nielicznych. – Czy zechciałbyś zdjąć ten kaptur?
W tym samym momencie Kajusz prychnął cicho. Nigdy nie podobała mu się zuchwałość Cullena. I na dodatek Aro mu na to pozwalał!
Markowi za to młody wampir był w tej chwili obojętny. Ale o dziwo, darzył go sympatią i wrazie potrzeby mógłby się wstawić za jego rodziną (Szczególnie za Carlisle'm)  i za nim. Lecz nikt, oprócz samego Marka, o tym nie wiedział. Zdołał to ukryć nawet przed Arem i czytającym w myślach Edwardem.
Ale i tak Edward zwracał zawsze największą uwagę na Ara, ewentualnie na Kajusza.
Nowo przybyły w milczeniu spełnił prośbę Ara, ukazując światu przystojną twarz ze złotymi oczami i nietypowymi, kasztanowymi włosami.
- Świetnie. Od razu lepiej.
- Do rzeczy. – Mruknął znudzony i lekko zniecierpliwiony Edward. Nie miał ochoty przeciągać spotkania z Volturii ani chwilę dłużej, niż było trzeba.
- Dobrze. Wezwałem cię, mój drogi, gdyż mam problemy… z pewną dziewczyną. Nazywa się Izabella, ma brązowe włosy i oczy, nie jest zbyt wysoka. Znajduje się w Ameryce północnej, w stanie Waszyngton. Krąży po lasach, ukrywa się przed wampirami. Masz ją znaleźć.
- Jasne. - Odparł złotooki bez przekonania. Ale nagle przypomniał sobie opis wyglądu dziewczyny... - Ale sekundę. Ma BRĄZOWE oczy?! Nie jest wampirem? - Zmarszczył czoło.
- Nie… - Przywódca Volturi podał rudemu chłopakowi lekką kopertę. – Tu masz jej zdjęcie. Liczę na ciebie. – powiedział i dodał w myślach - Ona MUSI tu trafić, rozumiesz? I jeszcze jedno. NIE zabijaj jej, tylko przyprowadź tutaj. Żywą!  To dla mnie niezwykle ważne. Ona MUSI żyć!
Zaskoczony Edward pokiwał głową, po czym odwrócił się z zamiarem opuszczenia Sali tronowej. Co jest?! Zawsze miałem przyprowadzać, czasem zabijać WAMPIRY,, a nie zabierać  do Volterry LUDZI.  Nie mógł poprosić tej suki, Heidi? W końcu to ona czaruje ludzi tak, że idą za nią bez żadnych podejrzeń. Taka to szmata.
- Uważaj na nią. – Przestrzegł go cicho Aro. – W brew pozorom może być chytra i niebezpieczna.
- Oczywiście. – Zadrwił rudy. - Skoro to już wszystko, to do widzenia. - Rzekł i wyszedł z Sali Tronowej.
Gdy Kajusz upewnił się, że Edward jest już daleko, zapytał się cicho Ara:
- Jesteś pewny, że wyciągniesz od dziewczyny potrzebne informacje?
Wódz Volturi roześmiał się.
- Być może mi nic nie powie, ale można potraktować ją jako zakładniczkę... A jej rodzice zapewne przyjdą z odsieczą.
Tak. Strzeż się, Bello, bo twoi pobratymcy już niedługo będą musieli wyjść z ukrycia i złożyć hołd MNIE!, pomyślał Aro z drapieżnym uśmiechem.
Taaaak, już sobie to wyobrażał - Aro Volturii jako pan świata nadprzyrodzonych! Ach, jak pięknie to brzmi...
***
Ha! Zdziwione, że Ed jest taki niegrzeczny? ;D Cóż, to dlatego, że bardziej przejmuje się rodziną niż sobą. Być może KTOŚ utemperuje nieco jego charakterek. Hehe. I jak znam życie, domyślacie się kto taki... :D
No i jak widać, Aro nie wampirom chce władać. Chce mieć jeszcze większą kontrolę nad nadprzyrodzonymi istotami.
Rozdział 2 w następny weekend! A przynajmniej się postaram ;)

środa, 12 grudnia 2012

Prolog

ON - Złotooki wampir, który zagubił się w życiu, lecz ze wszystkich sił stara się ochronić bliskich przed okrutnym władcą. Dostaje rozkaz, dzięki któremu postanawia przeciwstawić się losowi...
ONA - tajemnicza dziewczyna o niezwykłej urodzie. Kim jest naprawdę? Dlaczego Aro chce dostać ją w swoje łapy? Dlaczego ta dziewczyna jest taka ważna???

Jeśli się spotkają, nic już nie będzie takie same...