sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 5


Gdy już mocno się ściemniło Edward zatrzymał się i zerknął na Bellę. Wyglądała na zmęczoną.
- Robimy postój. - Oznajmił.
Elfka odetchnęła z ulgą.
- Wreszcie. - Mruknęła i usiadła na ziemi. - Chociaż wolałabym nocować w mieście.
- Jutro dotrzemy do jakiegoś miasteczka, ale dzisiaj korzystamy z łona natury.
- Nie łono natury mi przeszkadza, tylko coś innego. - Zwinęła się w kłębek i zamknęła oczy.
Wampir wzruszył ramionami. Chodziło jej o mnie?- Twoje fochy to już nie mój problem. – Mruknął po chwili.
Nie odpowiedziała. Oddychała spokojnie i miarowo, więc Edward stwierdził, że dziewczyna zasnęła.
Położył się jakiś metr od elfki i podłożył sobie ręce pod głowę. Przez dłuższy czas wpatrywał się w korony drzew. Po dłuższym czasie Bella pociągnęła cichutko nosem. Spojrzał w jej stronę. Oczy nadal miała zamknięte, lecz na jej policzku błyszczała mała, samotna łza. Nie wiedzieć czemu, Edward poczuł wyrzuty sumienia i smutek.
- Bello? - Szepnął. Nie zareagowała. Przysunął się troszeczkę bliżej i najdelikatniej jak potrafił starł z jej twarzy słoną kropelkę. Na szczęście się nie obudziła. Co ja wyprawiam?! pomyślał, zaskoczony swoim zachowaniem.  Mam ją zaprowadzić do Voltery. Dlaczego się o nią tak troszczę? przyjrzał się uważnie śpiącej Belli. Dziewczyna miała smutnawy wyraz twarzy. Westchnęła przez sen.
- Nie rób tego... - Wymamrotała nadal śpiąc. - Błagam... Nie rób im nic złego. - Zadrżała.
Ciekawe. Mówi przez sen.- Zostaw ich, Aro! Nie!!! - Krzyknęła cicho i otworzyła szeroko oczy.
Podniosła się i rozejrzała wokoło. Oddychała szybko i nieco spazmatycznie. Miedzianowłosy również się podniósł, po czym złapał ją za ramię i spojrzał w czekoladowe oczy Belli.
- Spokojnie. Jesteś bezpieczna. - Powiedział łagodnie. Nie miał pojęcia, dlaczego to powiedział. Bella zmarszczyła czoło.
- Z tobą to raczej niemożliwe. - Stwierdziła. W jej głosie pobrzmiewał smutek. Zepchnęła jego dłoń ze swojego ramienia i wróciła do pozycji leżącej, lecz przy okazji odwróciła się do Edwarda plecami.
Chłopak znowu poczuł się idiotycznie. Miała rację. Po raz kolejny.
Oparł się o pień jakiegoś drzewa. Czekał, aż elfka zaśnie. Chciał się trochę od niej oddalić i przemyśleć pewne rzeczy. Między innymi swoje własne zachowanie.
***
Samotny spacer podziałał na niego orzeźwiająco. Obecność pięknej i niezależnej elki była… Dekoncentrująca…
Muszę się wziąć w garść. Ona dziwnie na mnie działa.Westchnął i zawrócił do Belli.
Ale gdy dotarł na miejsce… Dziewczyny nie było. Przecież czuję jej zapach!, pomyślał spanikowany wampir. Rozejrzał się dookoła. Czy coś jej się stało?
Nie chciał się przyznać sam przed sobą, że jego uczucia w stosunku do tej dziewczyny były coraz cieplejsze…
W końcu spojrzał w górę… i tam czekało na niego kolejne zaskoczenie… Edward zamarł do tego stopnia, że przypominał posąg, tak samo, jak wpatrujące się w niego stworzenie…
 ***
Przepraszam, że tak mało, ale chciałam Was trochę potrzymać w niepewności   3:D hehe, sorka, nie mogłam się powstrzymać  ;p
Jak sądzicie, co się stało z elfką i co, lub kogo, zobaczył Edward? Sądzę, że będzie czekało Was kolejne zaskoczenie…


Ale i tak wysilcie mózgownice!
Papa ^^


 Ps. Strasznie się cieszę, że tak się Wam podoba ten blog, ale mam oprócz niego 2 inne do ogarnięcia. Dobra, sama sobie tak zadałam, bo nie mogłam się powstrzymać, ale teraz nie mogę pisać tak często. Mój laptopik na którym siedziałam i pisałam całe wieczory nadal nie naprawiony. Nadal piszę na rodzinnym Notebooku i moja mama nie daje mi go na dłużej niż 2, 3 godzinki dziennie. A moje tempo pisania nie jest zbyt szybkie.
Więc, błagam, (SZCZEGÓLNIE Katherinę53503) nie ,,groźcie’’ mi  ;) Zwłaszcza spamami, Katherinko, moje słońce. Dodaję nocie zwykle w weekend co tydzień lub 2. I BASTA.


Ale i tak Was kocham ;p Nawet jak mi grozicie   ^^
 Czekam na Wasze komentarze! ^^  :D   ;p
Wasza Paulineee
3:D

czwartek, 14 lutego 2013

Wale w tynki XD ;D heh


,,Miłość odwzajemniona jest dobra,
lecz jeszcze lepsza jest taka,
którą nam ofiarowano,
mimo, że wcale o nią nie zabiegaliśmy''
W. Shekspeare

Życzę Wam dużo miłości w dzisiejszym dniu (i w każdych kolejnych) i ogólnie fajnie spędzonych walentynek :)

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 4


Siemanko ^^ Jestem baaardzo ciekawa, czy ten rozdział was zaskoczy :) Mam nadzieję, że tak ;D Ten rozdział pojawił się tak szybko dzięki Katherinie53503. To ona mnie zmobilizowała ;)


Edward nadal się jej przyglądał – nie wiedzieć czemu nie mógł oderwać od Belli wzroku.  Było niezrozumiałe nawet dla niego samego.
Nagle mocniej zawiał wiatr i rozwiał włosy Belli. Chłopak zaczerpnął gwałtownie powietrza i stanął jak wryty. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się gorzko widząc jego niebotyczne zaskoczenie. Również się zatrzymała.
Co go tak zdziwiło? Uszy Belli były bardziej szpiczaste niż u człowieka bądź wampira. Miedzianowłosy pierwszy raz takie widział.
Nagle go olśniło. Niesamowita zwinność, nietypowy zapach, drobna budowa ciała, dumna postawa, kocie oczy, dziwny język, którym się posługiwała na początku Bella... No i te uszy.
- Jesteś... Elfką? - Zapytał cicho Edward.
Westchnęła.
- Tak. – Przyznała, po czym dodała z wyraźną niechęcią. - Dziwne, że o tym nie wiedziałeś. Sądziłam, iż wiecie o mnie więcej niż bym chciała.
- Aro nic mi nie wspominał... Nie wiedziałem, że w ogóle istniejecie!  – Był zszokowany.
Wzruszyła ramionami.
- Mało elfów jest w... - Gwałtownie urwała. – Hmm, po prostu nie jest nas dużo.
- Ale gdzie wy się podziewacie?
Czekoladowowłosa zmroziła go wzrokiem.
- Sądzisz, że mówię takie rzeczy PORYWACZOM?! – Syknęła. Wyglądała na mocno zdenerwowaną i wkurzoną. Ale w jej oczach można też było dojrzeć dziwne zmieszanie.
Edward poczuł się jak debil. Miała rację. To idiotyczne, że dopytuje się o takie rzeczy dziewczynie, którą Volturii kazali do siebie przyprowadzić.
- Przepraszam. Faktycznie nie powinienem cię o to wypytywać. – Przyznał.
Bella zmrużyła oczy starając się go rozszyfrować. Nie rozumiała jego zachowania. Najpierw jej grozi, potem ratuje przed złamaniem karku, a teraz przeprasza… O co mu chodzi?
Kiwnęła głową. Przez dłuższy czas stali w milczeniu naprzeciwko siebie. Edward odchrząknął.
- Chodźmy już.
Dziewczyna niechętnie ruszyła w dalszą drogę. Zdawała sobie sprawę, że im dłużej będą iść, tym więcej będzie okazji do ucieczki. Trzeba będzie to przeciągać…  Bo przecież muszę uciec. Nie mogę się dostać do Volterry. Wzdrygnęła się na samą myśl o zamku pełnym wampirów…  Nie, nie myśl o tym. Dasz radę. Poradzisz sobie.
Po pół godzinie szybkiego marszu w całkowitej ciszy Bella przełamała się i odezwała do wampira.
- Dlaczego służysz Volturii?
Edward zesztywniał. Bella wyczuła jego stres i zdenerwowanie.
- Nie chciałeś tego, prawda? – Zapytała cicho.
- Nie. – W tym jednym słowie było tyle bólu, że był on wręcz fizycznie wyczuwalny. To bardzo zaskoczyło elfkę.
- To dlaczego…?
Miedzianowłosy zawahał się. Nikomu nie się z tego nie zwierzał. Nawet Alice, swojej siostrze. Nikomu.
Ale ta tajemnica mu strasznie ciążyła na sercu. Ha! Przecież ja nie mam serca. A przynajmniej nie do końca. Gdybym zmarł w roku 1918 wszystko byłoby prostsze…
Bella czekała cierpliwie na jego odpowiedź. Wampir spojrzał na nią i poczuł nagle silną potrzebę zwierzenia się tej tajemniczej dziewczynie.
- Aro chciał, żebym dołączył do jego straży. Spotkaliśmy się zupełnym przypadkiem. Byłem wtedy sam, bo odłączyłem się od mojego przybranego ojca, Carlisle’a i przybranej matki, Esme. Dlaczego? Miałem wtedy okres buntu. Nie miałem siły sprzeciwiać się wampirzej naturze tak jak oni i polować na zwierzęta. Poszedłem w świat.
Zabijałem tylko tych ,,złych’’. Zwyrodnialców, którzy po nocach błąkali się pijani po ulicach w poszukiwaniu samotnej dziewczyny, którą mogliby… Skrzywdzić.
Ale w końcu stwierdziłem, że nawet to jest złe. Widzisz, mam pewien specyficzny dar – potrafię czytać w myślach ludziom i wampirom.
- Mi też?
- Nie. Nie wiem dlaczego. – Zamyślił się na chwilkę.
- I co dalej?
- Uświadomiłem sobie, że im dłużej zachowuję się jak normalny wampir, tym większe trawiły mnie wyrzuty sumienia. Chciałem wrócić do moich przybranych rodziców.
Lecz nim do nich dotarłem na mojej drodze stanęli Volturii. – Westchnął ciężko. – Aro zainteresował się mną ze względu na mój dar. Nie zgodziłem się do nich dołączyć. Ale on naciskał… Wiedział, co jest dla mnie najważniejsze…
- A co jest dla ciebie najważniejsze?
- Rodzina. Aro zagroził, że moi bliscy mogą ucierpieć, jeśli nie będę mu posłuszny. Cóż, przekonał mnie. – Zaśmiał się gorzko. – Od tamtego czasu po cichu załatwiam różne rzeczy. Takie jak wydobywanie z ludzi informacji, albo… Usuwanie niewygodnych osób. - Westchnął ciężko. – Nie mogę mu się przeciwstawić. Nie mogę pozwolić, żeby moi najbliżsi byli zagrożeni. Nie zniósłbym myśli, że przeze mnie coś by im się stało. – Spojrzał na nią z rozpaczą.
- Chyba… Chyba cię rozumiem. Po części. Ja bym mu nie pozwoliła sobą pomiatać. Ukryłabym gdzieś rodzinę i przeczekała, aż mu się znudzi szukanie. Albo coś. Cokolwiek!
- Nie da się. Jak Aro coś chce, nic go nie powstrzyma. – Powiedział smutno Edward.
- A może po prostu jesteś tchórzem? – Wypaliła Bella.
Edward zacisnął zęby i nie pozwolił sobie na wybuch, mimo iż poczuł się dotknięty do żywego.
- Nie jestem tchórzem. – Warknął. – Dobra, koniec tego dobrego. Idziemy.
Bella nie ruszyła się. Skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie jestem wampirem. Muszę odpoczywać, jeść coś i sypiać.
- Wytrzymasz jeszcze do zmierzchu. – Odpowiedział chłodno.
- Wcale nie.
- Bez dyskusji, Izabello.
Zmarszczyła nos.
- Jak już musisz mówić do mnie po imieniu, to mów mi ,,Bella’’.
- Niech będzie. W drogę, Bello.
Wymamrotała coś gniewnie pod nosem, lecz poszła dalej.


***
No tak, Bella jest elfem :) Zdziwko? ;D
Czekam na Wasze komentarze ^^

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 3


Po paru godzinach bezskutecznego łażenia po mieście, zrezygnowany Edward ruszył w kierunku lasu, w nadziei, że świeże powietrze go otrzeźwi i znajdzie jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Niestety, to również nie pomogło. Zirytowany całą tą sytuacją wampir oparł się plecami o jakieś drzewo i potarł się palcami u nasady nosa. Ta babka przy kiosku coś wie. Ale nie chciała mi powiedzieć, bo... Rozpoznała mnie? Była mocno przestraszona, więc to prawdopodobne. Ona musi wiedzieć o wampirach. Ale jak ja mam teraz znaleźć tą cholerną dziewczynę?!, jego myśli wirowały bez ładu i składu po umyśle.
Westchnął i... Nagle poczuł bardzo dziwny zapach. Zapach żywej istoty, której nie mógł zidentyfikować. Człowiek? A może jednak wampir?
Tknięty jakimś dziwnym przeczuciem bezszelestnie ruszył w kierunku źródła owej woni. Gdy był już niemal u celu swej wędrówki usłyszał przyspieszone bicie serca, jakby istota, którą śledził czuła zagrożenie. Czyli to człowiek?, Zastanawiał się, lecz nie był pewny swych przypuszczań. Wyjrzał zza gęstych krzaków i... I ujrzał piękną, młodą dziewczynę o nietypowej, można powiedzieć kociej urodzie. Miała w sobie dużo wdzięku i pewnej władczości. Była dumną posiadaczką czekoladowo-orzechowych długich włosów i dużych oczu w tym samym kolorze, bladej cery i szczupłej, lecz silnej sylwetki. Edwarda zamurowało. O wiele piękniejsza niż na zdjęciu., pomyślał z oszołomieniem.
Isabella Swan przez chwilę wpatrywała się w złotookiego wampira z napięciem. W jej pięknych oczach czaiła się irytacja, duma... I zaniepokojenie. Nagle odwróciła się na pięcie i pobiegła z niesamowitą prędkością w kierunku miasta.
Edward zaklął pod nosem i ruszył za nią w pogoń. Kim jest ta dziewczyna?! Szybka niemal jak wampir, lecz bije w niej serce i ma do tego niespotykany zapach i urodę.
Miedzianowłosy był szybki, nawet jak na wampira, toteż w końcu dogonił Bellę. Bez zbędnych ceregieli złapał ją za ramiona i przytrzymał. Wydała z siebie zduszony jęk.
- Co tak szybko? Nawet się nie poznaliśmy i już uciekasz?
- Telativo, dse nimivili. - Powiedziała jakby niepewnie. - Przykro mi,  nie rozumiem.
Edward uniósł brwi do góry. Nie słyszał nigdy tego języka, mimo iż wiele ich słyszał.
Poza tym... Nie słyszał jej myśli...
- Nie wkurzaj mnie. Znasz przecież angielski. - Zaryzykował.
-  Zive abs ti'x elege? - Zapytała z lekką irytacją. - Czego ode mnie chcesz?
- Cóż, chyba się nie dogadamy. - Mruknął. - Ale mam to gdzieś. To nie mój problem. Idziemy. - Rzekł, po czym bezceremonialnie pociągnął ją z rękę i ruszył na północ.
- Werte ti'x! - Krzyknęła. - Zostaw mnie!
- Nie rozumiem twojej dziwnej mowy, więc bądź tak łaskawa i albo się nie odzywaj, albo mów po ludzku.
Prychnęła i zaczęła się szarpać usiłując wyrwać się z uścisku wampira. Ten nic sobie z tego nie robił i holował ją dalej. Wściekła dziewczyna kopnęła go w nogę, i to zadziwiająco mocno.
- Ej! - Syknął Edward błyskawicznie się odwracając. Spojrzał jej prosto w oczy. - Przestań!
- Sam przestań! - Warknęła wojowniczo Bella. Zaklęła pod nosem gdy uświadomiła sobie, że użyła tego samego języka, co jej porywacz.
Edward przekrzywił głowę i uniósł brew.
- No proszę. - Wycedził. - Jednak władasz angielskim.
Dziewczyna zacisnęła usta i spojrzała na wampira najbardziej nienawistnie jak potrafiła, jednak to go w ogóle nie ruszyło.
- Cóż, więc skoro kwestia językowa jest już rozwiązana, to coś sobie wyjaśnijmy. - Kontynuował. - Aro kazał mi cię przyprowadzić, więc spełnię jego życzenie. Nie uciekniesz mi, bo jestem szybszy. Nie próbuj żadnych sztuczek. Jak będą z tobą za duże problemy... Zabiję cię bez wahania. – Zaskoczyło go, że wypowiedział to zdanie z niechęcią. - Zrozumiano?!
- Wal się. - Splunęła z pogardą na ziemię.
Uśmiechnął się krzywo.
-Sory, nie spełnię tego życzenia. Chodź za mną. - Rozkazał, po czym obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Niestety, nie usłyszał kroków Belli. Wkurzony wampir przystanął i spojrzał w jej kierunku.
Ale dziewczyny nie było.
Edwarda zmroziło. Gdzie ona, do cholery, się podziała?!   Niemożliwe, żeby uciekła, bo czuł nadal jej zapach. Ale jej nie widział, ani nie słyszał, mimo iż rozglądał się dookoła i nasłuchiwał jakichkolwiek dźwięków. Tknięty przeczuciem uniósł głowę i przeleciał wzrokiem po koronach drzew.
Jest. Spryciara ukryła się na grubych gałęziach wielkiego dębu.
- Baaardzo zabawne. - Rzekł z przekąsem. - A teraz złaź.
- Możesz pomarzyć, krwiopijco. - Odpyskowała, po czym zerwała się z miejsca i zaczęła przeskakiwać na kolejne drzewa, zwinnością i szybkością przypominając wiewiórkę.
Psiakrew., zaklął w myślach Edward i pobiegł w ślad za nią. Co jest grane?!
Po paru sekundach ją prześcignął i skoczył w jej kierunku. Bella zbyt gwałtownie przystanęła, co spowodowało, że zachwiała się i spadła z gałęzi. Edward błyskawicznie złapał dziewczynę, po czym przekręcił się tak, by złagodzić nieunikniony upadek. Sekundę później leżeli już na ziemi. A dokładniej on leżał na ziemi, a Bella.... Na nim.
Miedzianowłosemu dziwnie podobała się ta pozycja. To go nieco zaniepokoiło. Wyślizgnął się spod przerażonej dziewczyny i stanął obok niej.
Bella przegryzła wargę. Chyba nie spodobała się jej ta sytuacja.
- Ostatni raz wycinasz mi taki numer. - Wykrztusił, starając się maskować drżenie w głosie. Co się ze mną dzieje?! Martwię się o dziewczynę, której, po pierwsze nie znam, a po drugie coś przeskrobała, skoro interesują się nią Volturii. - Mam cię doprowadzić do Volterry w jednym kawałku i to zrobię, kapito?
- Nie. - Dziewczyna zbladła. - Tylko nie do Volterry.
- Przykro mi, Aro tak rozkazał. Uwierz, wolałbym być teraz gdzieś na Alasce, niż transportować cię do Włoch. Też mam swoje życie.
- To mnie zostaw. – Poprosiła. - Powiesz mu, że ci uciekłam i nie mogłeś mnie odnaleźć.
- Nie da rady. Aro wyczyta prawdę w moim umyśle.
Zmarszczyła brwi.
- Nie rozumiem.
- Taki ma dar. Potrafi za pomocą dotyku poznać wszystkie myśli, całe życie danej osoby. Przez małą chwilę. - Mruknął ponuro Cullen.
- To nie pozwól, żeby cię dotknął!
- Nie zamierzam narobić sobie przez ciebie kłopotów, jasne?! Więc nie proś mnie o takie rzeczy. Muszę wypełnić tą misję. Muszę cię dostarczyć do Volturii.
Zacisnęła zęby.
- Nie uda ci się. – Oświadczyła.
- To się okaże. – Uśmiechnął się drwiąco. – Pójdziesz sama, czy mam cię nieść?
Ta ostatnia propozycja nie przypadła dziewczynie do gustu. Skrzywiła się.
- Nie dotykaj mnie, wampirze. – Syknęła. - Poza tym, nigdzie nie idę.
- Jeśli będziesz uciekała i tak cię dogonię. I wtedy już nie będę taki miły, złośnico.
Zawahała się.
- No dobra. Prowadź.
- O nie, nie! Idziesz obok mnie. Muszę cię mieć na oku. Idziemy w tamtą stronę. – Wskazał ręką kierunek wędrówki. Bella bez słowa ruszyła tam gdzie pokazał jej wampir. Edward zrównał się z dziewczyną.
- Nie możesz iść szybciej? Przecież szybko biegasz.
- Ale to mnie szybko męczy. – Warknęła. Edward stwierdził, że to nie do końca prawda, ale nic nie powiedział.
Szli długo przez las. Miedzianowłosy ukradkiem przyglądał się dziewczynie. Podziwiał jej wdzięczne, miękkie ruchy, zgrabną sylwetkę, długie, lekko pofalowane włosy i śliczną twarz. Miałą w sobie coś takiego… Arystokratycznego.
Nagle mocniej zawiał wiatr…