sobota, 8 czerwca 2013

Zawieszam...

Robię to z przykrością, ale niestety nie mogę na razie prowadzić 2-óch  blogów :( Mam coraz więcej na głowie. Wiecie, sprawy rodzinne itd. No i jakoś nie potrafię przelać swoich pomysłów ,,na papier''. Przynajmniej na tym blogu.
Sorki, dziewczyny. ;(
Może kiedyś jeszcze wrócę.

Póki co jestem na inna-bellaswan.bloog.pl
I tam mniej więcej funkcjonuję ;)

no dobra, to kończę.
Buziaczki!

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 8


Ok. Wiem. Przegięłam STRASZLIWIE. Za długo nie pisałam i tak nagle sobie przypomniałam, że mam jeszcze ten blog i nie powinnam go tak zaniedbywać… :/ Echhhh. Sorka, dziewczyny.
No dobra, przedstawiam wam
Rozdział 8
Dopiero… Cholerka, jest źle.
***
 Edward zdziwił się bardzo dziwną reakcją Belli na pytanie o jej rodziców. Dlaczego była taka smutna i spięta? Pewnie się o nich martwiła. Ja też się martwię o swoich rodziców i rodzeństwo. Coś nas łączy. Zerknął na piękną elfkę. Parła energicznie przed siebie ze smutnawym wyrazem twarzy, poruszając się przy tym z wyjątkowym wdziękiem, mimo że patrzyła tylko na czubki swoich butów. Co ciekawe nawet nie widząc gałęzi tarasujących jej drogę, schylała się w porę albo omijała przeszkody. Stąpała ostrożnie, nie depcząc kwiatów ani malutkich roślin. Wydawała się być niezwykle związana z lasem.
- Kiedy byłeś człowiekiem miałeś rodzeństwo? – Odezwała się niespodziewanie.
- Starszego brata. Zaginął rok przed moją przemianą i śmiercią rodziców. – W głosie wampira pobrzmiewał smutek.
- Przykro mi.
- Byliśmy bardzo ze sobą związani, ale… Już się z tym pogodziłem. – Westchnął. – To było już dawno.
- Rozumiem. Ile tak właściwie masz lat?
- Urodziłem się w roku 1901. Zostałem zamieniony w wampira w 1918. A ty ile masz lat?
- 49. Elfy są długowieczne.
- Oo. – Wykrztusił, zaskoczony tą informacją,  po czym zamyślił się i niespodziewanie palnął: -  Chodziłaś z kimś kiedyś?
Bella ściągnęła brwi i zerknęła na wampira z ukosa. W pierwszym odruchu chciała mu coś odpyskować, jednak w końcu powiedziała prawdę.
- Raz miałam ,,partnera’’. Ale jemu nie chodziło do końca o mnie, ale o korzyści związane z byciem ze mną. – Prychnęła z irytacją na wspomnienie owego elfa.
- Korzyści? – Zdziwił się Edward.
Westchnęła ciężko.
- Tak. Ale to nie ważne. Nie musisz wiedzieć nic więcej.
- Jak uważasz.
W czasie ich rozmowy las zaczynał się przerzedzać i słychać było stopniowo nasilający się pomruk płynącej wody. Gdzieś w okolicy była spora rzeka. Elfka i wampir szybko się do niej dostali.
- Musimy przejść na drugą stronę. – Westchnął Edward.
Bella uniosła brwi.
- Przecież tu jest ponad 2 metry głębokości! Nie żebym nie umiała pływać, ale tu jest zbyt silny prąd. Nie dam sobie rady.
Złotooki skrzywił się i zaczął rozmyślać, spoglądając to na bystrą wodę, to na dziewczynę.
- Wiesz… Rzeka ma tylko około 11-stu metrów szerokości. Mógłbym to przeskoczyć.
- A ja? – Zapytała sceptycznie. – Nie skoczę tak daleko. Może i jestem szybka, ale nie mam tyle siły, co wampir.
Edward odchrząknął. Zastanawiał się, jak zareaguje Bella na to, co on wymyślił.
- Mógłbym to przeskoczyć nawet z tobą na rękach.
Na sekundę wyraz twarzy elfki ze znudzonego zrobił się gniewny, lecz Bella szybko to zamaskowała.
- Ze mną na RĘKACH?! – Powtórzyła chłodno.
Miedzianowłosy stłumił złośliwy, zadowolony uśmieszek.
- No, jeśli wolisz to możemy zrobić dodatkowo 15 kilometrów do miejsca, w którym można łatwiej się przedostać na drugą stronę. To jak? 15 kilometrów dalszego marszu, czy 3 sekundy w moich objęciach?
,,3 sekundy w moich objęciach….’’ Na te słowa Bella poczuła dreszcz… ekscytacji. Zapragnęła nagle wtulić się w tors przystojnego mężczyzny jakim był Edward. O czym ja myślę?!, przeraziła się nagle. Szybko otrząsnęła się z dziwnych uczuć które nią targały i zaczęła myśleć logicznie. Ale to bez sensu nadkładać 15 kilometrów. Nie chce mi się… Z drugiej strony chciałam przeciągać tą wędrówkę jak najbardziej. Żeby mieć więcej możliwości na ucieczkę… Ale w głębi duszy wciąż ze sobą walczyła w tej kwestii. Jak nie ucieknie Aro dostanie ją w swoje łapska i może ją nawet torturować. Jak ucieknie nigdy więcej może nie zobaczyć nikogo z ludzi, ani… Edwarda.
- No dobra. – Powiedziała z ociąganiem po krótkiej bitwie samej ze sobą. – Ale uważaj sobie. Miej łapy przy sobie. – Ustrzegła go.
Edward odetchnął z ulgą. Nieźle. Przynajmniej nie robi zbyt dużych problemów.
- Jak sobie życzysz, Tygrysico.
Prychnęła z niedowierzaniem.
- Tygrysico?
Uśmiechnął się szeroko.
- Przecież zamieniasz się w tygrysicę. JESTEŚ Tygrysicą. – Rzekł wesoło i bez zbędnych ceregieli wziął ją na ręce. Krzyknęła cicho, zdziwiona szybkością i gwałtownością tego czynu. Edward uśmiechnął się jeszcze szerzej. – Lepiej trzymaj się mocno. Obejmij mnie za szyję, czy coś.
Dziewczyna zesztywniała. Edward poczuł, jak przyspiesza jej puls. Czekał aż elfka zastosuje się do jego poleceń, lecz ona nie była zbyt chętna. W końcu z ociąganiem trochę bardziej wtuliła się w wampira i zarzuciła mu ręce na szyję. Unikała jego wzroku, on za to wpatrywał się w nią intensywnie.
- Skaczesz, czy nie? – W głosie Belli było słychać napięcie i stres.
- Jasne. Odpręż się, Bello. Przecież nie gryzę niewinnych dziewcząt. Jestem wegetarianinem.
Zacisnęła zęby, lecz nic nie powiedziała.
- Wiesz, że jestem pewnie pierwszym wampirem noszącym na rękach elfkę?
- Edward! – Warknęła ostrzegawczo. Zaśmiał się w odpowiedzi, po czym cofnął się parę kroków i rozpędził. Bella zamknęła oczy i ze strachu przylepiła się jeszcze mocniej do chłopaka. Ten nadal chichocząc skoczył przez spienioną rzekę i wylądował miękko na drugim brzegu.
- Otwórz oczy. – Szepnął jej pogodnie do ucha. Zrobiła co kazał i natychmiast natrafiła na jego spojrzenie. Oboje nie ruszali się, tylko intensywnie się w siebie wpatrywali. Oboje mieli te same myśli i te same pragnienia - pragnienia pocałunku. Nagle Bella drgnęła, jakby przebudziła się z transu i wyślizgnęła pospiesznie z objęć Edwarda.
- Gratulacje, przeżyliśmy. – Odezwała się jak gdyby nigdy nic. – No to w drogę! – Zarządziła i ruszyła przed siebie. Nie zauważyła, że przed nią jest mnóstwo śliskich liści i błota. Weszła energicznie w niepewne podłoże i straciła równowagę (typowe ;D). Edward w porę złapał dziewczynę za nadgarstek i scholował do siebie odciągając ją równocześnie od błota.
- Uważaj. – Mruknął.
- Ekhem. – Odchrząknęła nieco zaniepokojona bliskością Edwarda. A raczej zaniepokojona tym, że jego bliskość działa na nią dziwnie kojąco i podniecająco za razem. - Dziękuję panu, panie Mądraliński.
Wampir zmrużył oczy.
- Mądraliński?!
- Tak. Chodź, Marudo. – Ruszyła przed siebie. Chcąc, nie chcąc  miedzianowłosy musiał iść za nią. Miał ochotę się obrazić, ale w końcu obrócił to w żart.
- Zdecyduj się. Albo Mądraliński, albo Maruda.
Uśmiechnęła się lekko. No, no! Drugi uśmiech! Świętujemy!, stwierdził zadowolony Edward.
- I to, i to.
- Super. – Westchnął. - Ratuję dziewczynę od spotkania 3-go stopnia z brudną, mokrą ziemią, a ta w zamian nazywa mnie panem Mądralińskim i panem Marudą.
- Nooo. Nic tylko się cieszyć, co nie? – Zacisnęła wargi żeby się nie roześmiać.
- Pewnie. Powinienem skakać z radości. – Rzucił z przekąsem.
- To czemu nie skaczesz?
Zerknął na nią z ukosa. Była bardzo rozbawiona.
- Juhu! – Krzyknął nagle i podskoczył do góry udając dziką radość. Bella parsknęła śmiechem.
- Jesteś rąbnięty!
Uniósł brwi.
- Phi! A ty irytująca.
- Ja?! Irytująca?! – Udała oburzenie.
- Owszem. Nie zauważyłaś?
- Nie. Nie jestem irytująca, tylko po prostu… - Przegryzła wargę szukając odpowiedniego słowa.
- … wkurzasz i obrażasz wszystkich na około. – Podsunął Edward.
Tym razem oburzenie nie było udawane. Wszelka wesołość wyparowała z jej twarzy.
- No i świetnie. – Wycedziła.
- Ej, nie wkurzaj się! Żartowałem! – Usprawiedliwiał się, jednak pomyślał przy tym, że powiedział prawdę. Chociaż z drugiej strony też bym pewnie się tak zachowywał, jakby ktoś mnie prowadził do groźnych i niebezpiecznych władców wampirów, przyznał.
- Cudnie.
- W ramach rekompensaty możesz mnie obrazić, a ja się nie wkurzę. – Poświęcił się Edward.
Bella natychmiast wykorzystała okazję by dopiec wampirowi.
- Jesteś cholernym dupkiem. – Rzuciła.
- Możliwe. – Przyznał. – Ale przynajmniej się nie obrażam o byle co.
- I głupim tchórzem. – Kontynuowała elfka.
- Nie jestem tchórzem! – Zaprotestował.
- Miałeś się nie wkurzać.
- Niech ci będzie. – Prychnął.
I między nimi znowu zapadła cisza.
***
;( Nie za długi, wiem. Sorka.
Ale jestem bardzo zadowolona z tego rozdziału.  Zaczyna coooraz bardziej iskrzyć, co nie? ^^ Słitaśnie XD
Czekam na wasze komentarze, szczególnie te mobilizujące mnie do pracy. Może być nawet ,,znajdę cię i zaciukam, jeśli będziesz tak rzadko dodawać notki!’’ ;D  Nie obrażę się.

piątek, 5 kwietnia 2013

Rozdział 7


Hahahahahahaha! Wpadłam na nowy pomysł! Zupełnie ni z gruchy, ni z pietruchy! I powiem wam, że to całkiem niezły pomysł! Ktoś dołączy do tej historii! Ktoś zupełnie nie z tej bajki ^^
***
 Ten sen nie był o Volturi. I był całkiem przyjemny. W śnie Bella chodziła po lesie, ale nie po tym, który przemierzała z Edwardem. To był las otaczający jej elfie miasto. W tym lesie zwierzęta nie były aż takie dzikie, kwiaty oraz drzewa były większe i o wiele piękniejsze, a powietrze było bardziej rześkie i czyste. Tętniło tu życiem. Bella słyszała ciche pobzykiwanie pszczół, trzepot skrzydeł rozśpiewanych ptaków, niemal bezgłośne kroki kotowatych i psowatych, a także stukot kopyt innych czterokopytnych. Czuło się tu wręcz upajającą woń kwiatów i sosen.
W tym lesie panowała wieczna wiosna. I to było piękne.
Tak, to był bez wątpienia cudowny sen. Bella zaczęła w nim tańczyć z radości. Pląsała bez opamiętania po lesie z szerokim uśmiechem na twarzy. Tu czuła się szczęśliwa. Nawet mimo tego, że była tu sama i kogoś jej tu brakowało… Ale kogo? Nigdy nie lubiłam, jak ktoś mi siedział na głowie.Po dłuższej chwili tańca zauważyła, że zrobiło się trochę ciemnej i mrocznej. Nic już nie słyszała oprócz zimnego powiewu, który szeleścił niepokojąco w koronach drzew. Nie było już tu zwierząt. Tylko drzewa i ona...
Chyba...
Coś przemknęło z zadziwiającą prędkością zaledwie parę metrów od niej. Bella stanęła i rozejrzała się wokoło czując na placach zimny pot.
- Nie bój się. Zaufaj mi. - Usłyszała niebiański szept za sobą. Odwróciła się, by zobaczyć właściciela tego głosu, ale powietrze znowu zaszumiało i tajemniczej istoty już nie było.
- Kim jesteś? - Zapytała. O dziwo jej głos był spokojny i mocny, choć czuła się nieswojo.
Odpowiedziało jej znudzone westchnięcie.
- Nie tak szybko. Nie odpowiem dziś na to pytanie. Może lepiej zapytaj, gdzie jestem? - Nagle zorientowała się, że ten męski, aksamitny głos rozlega się w jej głowie... Dziwne uczucie.
- To gdzie jesteś?
Nadal nie widziała swojego rozmówcy. Czasem wyłapywała tylko jego cień. Bardzo niewyraźny cień. I bardzo dziwny. Kim była ta istota?
- Blisko! - Stwierdził pogodnie, lecz tajemniczo. - Bardzo blisko... Bliżej, niż myślisz... A jednocześnie jednak tak daleko. – Zadumał się.
- Czego ode mnie chcesz? – Kontynuowała elfka.
Zachichotał.
- Jejciu, czuję się jak kiepskim horrorze. Przez ciebie i te twoje dziwne pytania. - Ten głos kogoś jej przypominał. Ale kogo? Nie potrafiła sobie tego uzmysłowić.
- Nie możesz mówić normalnie? - Warknęła.
- Wow! Wreszcie odezwała się ta Bella, którą znam! A raczej tą, którą zna Edward. Panna Wiecznie Zirytowana Elfka.
- Nie wiecznie, tylko od czasu do czasu. – Prychnęła. - Czemu mówisz o Edwardzie? I czego chcesz?
- Chcę ci pomóc. – Zabrzmiało to bardzo poważnie. Z jakiegoś powodu Bella uwierzyła w dobre intencje tej istoty.
- Jak chcesz mi pomóc i w czym?
Chwila ciszy.
- Aro Volturi zrobi ci krzywdę, jeśli nic nie zrobimy. My wszyscy. Ja, ty… Edward.
- To Edward mnie tam ciągnie. Może...
- On tego nie chce! - Głos w jej głowie się zirytował. - Aro go zmusza do tego. I doskonale o tym wiesz, bo Pan Wampir ci o tym opowiadał.
- Edward jest miękki. Poddał się Arowi bez walki.
- Miękki? – Warknął. - Postaw się na jego miejscu. Aro grozi ci, że zabije twoją rodzinę, jeśli nie będziesz dla niego pracować. I co mu odpowiesz? - Zapytał jej rozmówca kpiąco, jakby wiedział, jaką ona dałaby odpowiedź.
Przez chwilę milczała.
- Nie poddałabym mu się tak łatwo. A wracając do mojej ucieczki, to może zrób tak, żeby Edward zemdlał, czy coś, i wtedy zniknę z tego świata.
- Chcesz spieprzyć do swojej elfiej krainy? Nic z tego. Tak ci nie pomogę. Za nic na świecie.
- Czemu?
- Bo to by było za łatwe. I dla mnie, i dla ciebie. Nie lubisz naszego drogiego ,,porywacza''?
Przegryzła wargę.
- Trochę. Właściwie... Nie wiem co mam o nim myśleć. Raz mnie wnerwia, raz patrzy na mnie... Czule... To bez sensu.
- To Edward. – Powiedział, jakby to było oczywiste, ale wyczuł niezrozumienie dziewczyny i dodał: - Wiesz, on ma dość pokrętne rozumowanie. Zawsze miał… - Tajemniczy ktoś zachichotał, a potem westchnął. - No, dobra. Starczy na dziś. Nie bądź taka niemiła dla niego. Jak będziesz grzeczniejsza, to może wtedy szybciej wcieli swój plan w życie.
- Jaki plan? Co on chce zrobić? – Zmarszczyła czoło. O co tu chodziło? Co to za porąbany sen?
- Chce się zmienić. A raczej zmienić swoje życie.
- Nie rozumiem.
- No i bardzo dobrze! - Znowu zachichotał. - Nie możesz wszystkiego wiedzieć zbyt szybko. Cierpliwości! Ja musiałem się jej nauczyć. Miałem na to sporo czasu. Ty o wiele mniej, ale i tak powinnaś być cierpliwa i wyrozumiała. No cóż, to bywaj! I bądź grzeczna! No, w miarę możliwości. Bo wiesz, Edward nie jest zbyt cierpliwy. Taa. To do następnego! - Pożegnał się wesoło nieznajomy.
I Bella otworzyła oczy.
- Do następnego?! - Szepnęła do siebie że zdziwieniem. - Mam dziwne sny. - Westchnęła.
- Faktycznie musisz mieć dziwne sny, skoro budzisz się mówiąc ,,do następnego" - Odezwał się pogodnie ktoś niedaleko niej. Rozejrzała się i ujrzała Edwarda swobodnie opartego o drzewo. Uśmiechał się łagodnie.
- Nie wiem dokładnie, co jadają elfki-tygrysice, ale orientuję się mniej więcej, co kupują do jedzenia ludzkie dziewczyny w twoim wieku. - Wskazał na jakąś plastikową siatkę leżącą obok Belli. Dziewczyna zajrzała do środka. 2 jabłka, kiść winogron, średnia pizza i rogaliki. Prawdopodobnie z czekoladą.
Milutko!, zdziwiła się. Patrząc na te smakołyki, poczuła straszny głód, który wcześniej ignorowała.
- Dzięki. Byłeś w mieście?
- Tak. Jest do niego jeszcze jakieś 10 kilometrów. Trafiłem z zakupami?
- Pewnie! W samą dziesiątkę! - Po raz pierwszy w ciągu ich znajomości obdarzyła wampira promiennym uśmiechem, czym niesamowicie go zdziwiła.
- Wiesz... Tak jest o wiele lepiej. - Wymamrotał.
- Ale co? - Nie zrozumiała.
- Jak się uśmiechasz. Wyglądasz wtedy przepięknie. - Nagle zorientował się, co powiedział i przeklął się w myślach. Idiota! Dlaczego nie mogłeś tego zatrzymać dla sobie?!
Bella na chwilę zaniemówiła. Po raz pierwszy komplement jakiegoś mężczyzny tak ją ucieszył. I wprawił w zakłopotanie. Poczuła, że się czerwieni.
- Ech, dziękuję. - Powiedziała cicho, po czym otworzyła pudełko z pizzą i urwała sobie kawałek. - Mmm, wegetariańska. Cudownie.
- Nie jadasz chyba mięsa?
- Nie. - Skrzywiła się. - Wszystkie elfy są wegetarianami.
Uśmiechnął się krzywo.
 Witajcie w klubie. Tylko że u wampirów wegetarianizm oznacza picie krwi zwierzęcej, nie ludzkiej.
- To dlatego masz złote oczy? Nigdy wcześniej nawet nie słyszałam o złotookich wampirach.
- Tak. Moja rodzina też nie poluje na ludzi.
Pokiwała ze zrozumieniem głową i ugryzła kęs pizzy.
- Ale kiedyś piłeś ludzką krew. – Powiedziała cicho siląc się na obojętność. Niby kiedyś jej o tym wspominał, ale chciała wiedzieć więcej. Sama nie wiedziała, dlaczego. Po prostu była tego strasznie ciekawa.
Zacisnął usta.
- Zdarzyło mi się. Paręnaście razy. - Powiedział bezbarwnym głosem. - Ale mój dar spowodował, że z tym skończyłem.
- Dlaczego?
- Nie mówiłem ci wcześniej?
- Powiedziałeś tylko, że trawiły cię wyrzuty sumienia.
- Bo gdy ich zabijałem, słyszałem ich myśli. – Mruknął ponuro. Bella przełknęła ślinę.
- Faktycznie. Ale inni chyba nie?
- Moja rodzina? Pewnie, że nie. Tylko ja umiem czytać w myślach. Ale mój brat, Jaser, czuje emocje ludzi i wampirów. Jest mu trochę ciężko się do nas dostosować, bo nie jest wprawiony we wstrzemięźliwości tak jak reszta. Ale go pilnujemy.
- Dużo masz rodzeństwa? I czy to twoje biologiczne rodzeństwo?
- Nie. Można powiedzieć, że adoptowane. Rosalie, Emmett, ja i moja przybrana mama, Esme zostaliśmy stworzeni przez Carlisle'a. Jaser i Alice sami nas znaleźli i zapragnęli z nami żyć.
- Spora ta wasza rodzina.
- Tylko Volturi mają u siebie więcej wampirów.
- Serio? Czyli naprawdę wampiry nie potrafią żyć razem?
- Zależy jakie wampiry. My, jak widzisz, jesteśmy wyjątkiem.
- Taa. Więc, czemu twoja rodzina nie poluje na ludzi?
- Wszystko dzięki Carlisle'owi. Jako człowiek polował na wampiry, wieki temu. Dosłownie. Pewnego razu ugryzł go wampir i Carlisle się przemienił. Wiedział, że stał się wampirem i czuł do siebie obrzydzenie. Unikał wszystkich żyjących stworzeń, ale w końcu nie wytrzymał i wgryzł się w jakieś zwierzę. Odkrył, że w większości zaspokoił swój głód. I postanowił tak żyć. Polować na zwierzęta, nie na ludzi. Został lekarzem i obecnie ratuje wiele ludzkich istnień.
- Naprawdę?
- Tak. W roku 1918 znalazł mnie umierającego i przemienił. Tak też było z resztą. Wampiryzmem dał nam drugą szansę.
- Lubisz go.
- bardzo. Jest dla nas przykładem. A twoja rodzina? Masz rodzeństwo? Rodziców?
Ku jemu zdziwieniu Bella pobladła.
- Jestem jedynaczką. Elfy nie są zbyt płodne.
- Kim są twoi rodzice?
Utkwiła wzrok w pizzy i wzruszyła ramionami. Edward wyczuł, że dziewczyna nie chce o tym rozmawiać.
- Nie ważne. Nie musisz nic mówić, jak nie chcesz. - Powiedział szybko. Pokiwała głową. Była wdzięczna, że wampir nie naciskał. On chyba nic nie wie... Nie wie, dlaczego Arowi na mnie tak zależy. I kim są moi rodzice... Oprócz tego Bella uświadomiła sobie, że zaczęła widzieć niewyraźnie.
- Bello? - Usłyszała zaniepokojony głos. - Czy powiedziałem coś nie tak?
- Nie... Nie ważne. Skończmy już ten temat. Proszę. - Wytarła łzy z policzka.
Edward był bardzo zaskoczony. Bella nigdy nie powiedziała słowa ,,proszę’’! No, może raz. Gdy chciała, żeby ją wypuścił i powiedział Arowi, że jej nie złapał.
- Nie ma sprawy. Będziesz jeszcze jadła, czy możemy już ruszać dalej?
Dziewczyna poderwała się do góry. Jej twarz przypominała obojętną maskę, ale Edward wyczuł, iż targają nią silne emocje.
- Tak. Chodźmy. Trzeba kiedyś dotrzeć do tego twojego miasta.
 ***
To jest ten pomysł ;) Uznałam, że urok osobisty Edwarda może nie zadziałać zbyt szybko i trzeba pomocy ,,z góry'''. Tak więc, Bella zyskała przyjaciela wkradającego się w jej sny.
Jak myślicie, dlaczego Aro chce mieć efkę we Włoszech? I kim są rodzice Belli? No oczywiście, że to Renee i Charlie, ale jaką rolę pełnią w tej historii?
Ciekawa jestem, co wymyślicie :D
    

sobota, 9 marca 2013

Rozdział 6


Dedyk dla
Katheriny53503
Viki
Zwariowanej11
Bells Cullen-Swan / Wampirka
Jagody
Aniołka B
Zuzki
;D
No i wszystkich innych ^^


Pół metra nad Edwardem na grubej gałęzi siedział... Tygrys. Był niezaprzeczalnie piękny i nietypowy - miał bardziej brązowe futro niż inni przedstawiciele jego gatunku. Majestatyczne zwierzę roztaczało aurę mocy. Wpatrywało się w wampira z napięciem. W jego ślepiach kryło się jakieś nie zrozumiałe uczucie…
Miedzianowłosy również nie mógł oderwać wzroku od tygrysa. Jego magnetyczne, ciemne spojrzenie wprost go paraliżowało. Brązowe oczy stworzenia z czymś kojarzyły się chłopakowi, ale nie mógł uświadomić sobie z czym.
Tygrys wydał z siebie jakby niezadowolony, cichy pomruk. Edward przez chwilkę zastanawiał się, czy przypadkiem zaraz go nie zaatakuje. Ale to by było dziwne. Zwierzęta unikają wampirów. Boją się ich. Zresztą ten osobnik raczej nie palił się do bójki. On tylko obserwował uważnie zbitego z tropu Edwarda.
Wampir zmrużył oczy. Skąd wziął się tu tygrys? I gdzie jest Bella?
 Gdy zastanowił się nad tymi obiema kwestiami równocześnie niespodziewanie go olśniło. Wampir zacisnął zęby i spojrzał groźnie na pięknego tygrysa o czekoladowej barwie oczu.
- Dość tego. - Oświadczył sucho. - Złaź na dół i natychmiast przemień się w człekokształtną istotę, albo po ciebie tam pójdę, Bello.
Tygrys, a raczej tygrysica, parsknęła gniewnie i dała susa w kierunku poirytowanego Edwarda. Ten, spodziewając się ataku, ugiął lekko kolana i pochylił się do przodu. Jednak ku jemu zdumieniu w locie zwierzę przemieniło się w smukłą dziewczynę.  Bella zrobiła fikołka na ziemi i po chwili stała ,wyprostowana jak struna, przed Edwardem. Oczy dziewczyny błyszczały złowrogo.
- Nigdy. Więcej. Mi. Nie gróź. – Wycedziła z zadziwiająco groźną miną.
- A ty – Rzucił coraz bardziej zdenerwowany wampir - Nie rób mi takich żartów. To nie prima aprilis, do jasnej cholery.
- Nic nie obiecuję.
Przez dłuższą chwilę wpatrywali się w siebie gniewnie.
- Z tej sytuacji wnioskuję, że nie jesteś już śpiąca. A skoro tak, to...
- Skąd! Chętnie bym się jeszcze zdrzemnęła. - Przerwała mu. Poczuł jeszcze większą złość.
- Proszę bardzo. - Warknął. Czy ona wszystko musi robić na przekór?!
Bella ułożyła się w tym samym miejscu co ostatnio i zamknęła oczy. Ale Edwardowi zdawało się, że wcale nie zasypiała, bo jej twarz nadal wykrzywiał grymas niezadowolenia.
Miedzianowłosy wziął głęboki oddech. Powoli się uspokajał. Po chwili zerknął na elfkę. Raczej już spała. Miała już łagodniejszy wyraz twarzy, oddychała bardziej miarowo. Edward przyglądał się jej niewinnej buzi z troskliwym spojrzeniem.
Niespodziewanie oczy dziewczyny otworzyły się i spojrzały prosto na niego. Malowało się w nich zdziwienie. Speszony wampir pospiesznie odwrócił wzrok, przywdziewając  obojętny wyraz twarzy.



Bella
(parę minut wcześniej)

Gdy Bella się obudziła pamiętała tylko, że jej sny były dość przerażające i dotyczyły Volturi. Brr.
Rozejrzała się dookoła. Była sama! Wprawdzie wyczuwała w pobliżu wampira, ale to była doskonała okazja do ucieczki. W serce dziewczyny wstąpiła nadzieja... I smutek. Dlaczego? Dlaczego ma myśl o ucieczce zrobiło mi się smutno?
Coś mówiło Belli, żeby jeszcze zaczekała. Postanowiła jednak zrobić wampirowi dowcip. A właściwie test…
Niektóre elfy miały różne ciekawe zdolności, często zmieniania się w zwierzęta. Ona sama potrafiła przemienić się w tygrysicę.
Chciała zobaczyć jego reakcję, jak wróci i stwierdzi, że nie ma jej tu. Kiedy spadła z drzewa natychmiast rzucił jej się na ratunek. Dlaczego? Z powodu Ara? Czy może chodziło mu o coś innego? Może nie był taki zły, jakiego grał?
Wzięła głęboki oddech i zamknęła oczy. Nagle poczuła, jak przestawiają się jej kości i mięśnie, na całym ciele rośnie futro. 3 sekundy i już była w postaci tygrysa. Przeciągnęła się z radością. Lubiła być tygrysem. Szkoda tylko, że nie potrafię się przemienić więcej niż raz na 2 dni. Nie potrafiła więcej. Niestety. Nie wiedziała dlaczego.
Bella przysiadła nisko na łapach i wybiła się mocno w górę. Doskoczyła do grubej gałęzi i usiadła na niej. Pozostało tylko czekać. Przynajmniej jest mi cieplej.
Wkrótce się pojawił. Elfka pod postacią tygrysicy znieruchomiała i wbiła wzrok w wampira. Wyglądał na mocno wystraszonego. Rozglądał się wokoło niemal z rozpaczą, co zaskoczyło Bellę. Mamrotał ledwo słyszalnie coś w rodzaju ,,gdzie ona jest? Gdzie?’’
Nagle spojrzał w górę prosto na Bellę i rozszerzył oczy gdy zobaczył jej tygrysie ciało. Pewnie myśli, że jestem naprawdę zwierzęciem, pomyślała z rozbawieniem. Wampir wpatrywał się w nią z zaskoczeniem. Wyglądał jak zdziwiony posąg niebywale pięknego mężczyzny. O czym ja myślę?!, zirytowała się sama na siebie Bella. Zaczyna podobać mi się WAMPIR?! Do diabła, upadłam chyba na głowę. Wydała z siebie zirytowany cichy pomruk. Edward uniósł brwi.
I nagle błysnęły mu oczy. Zrozumiał, pomyślała. Zrozumiał, kim jest tygrys.
W oczach Edwarda pojawiła się ulga i jakieś ciepłe uczucie, którego nie potrafiła do końca zdefiniować. Lecz zaraz potem przysłonił to irytacją.
- Dość tego.  Złaź na dół i natychmiast przemień się w człekokształtną istotę, albo po ciebie tam pójdę, Bello. – Odezwał się.
Gniew wytrącił ją z równowagi. Zeskoczyła i w locie zaczęła się przemieniać. Trochę go to zbiło z tropu.
- Nigdy. Więcej. Mi. Nie gróź. – Warknęła z trudem.
- A ty nie rób mi takich żartów. To nie prima aprilis, do jasnej cholery. – Był naprawdę zły.
- Nic nie obiecuję.
- Z tej sytuacji wnioskuję, że nie jesteś już śpiąca. A skoro tak, to...
- Skąd! Chętnie bym się jeszcze zdrzemnęła. – Przerwała mu. Nie mogła się powstrzymać.
- Proszę bardzo. – Rzekł gniewnie.
Bella odwróciła się i poszła się położyć tam gdzie ostatnio. Zacisnęła powieki. Jak on śmiał jej grozić?! ZWŁASZCZA jej. Nigdy nikt się do niej tak nie zwracał.
Złość jednak powoli jej mijała. Zaczęła oddychać spokojniej.
Wampirzy zapach nieco się nasilił, co wskazywało na to, że Edward się do niej zbliżył. Ciekawe dlaczego? Zaciekawiona Bella podniosła powieki do góry. Ich spojrzenia się skrzyżowały. Zszokowana dziewczyna stwierdziła, że jego oczy skrywały czułość i troskę. Niestety, gdy wampir zauważył, że za bardzo się odkrył, spojrzał gdzieś w bok maskując uczucia.
Bellę przeszedł dreszcz. Co to miało znaczyć?

***
Hej, haj, heloł  dziewczynki (i chłopaczki, jeśli takowi odwiedzają mój blog ;))  XD

Jak widać, Aniołek B miała rację. To była Bella.
Katherino, miło mi, że awansowałam na DIABLICĘ! Hahaha, rozbijasz mnie, na serio ;D

Znudziła mi się nienawiść naszych bohaterów, więc zaczynam wprowadzać cieplejsze uczucia do tej historii. Ale stopniowo ^^
Jestem zadowolona z tego rozdziału :) A jeśli Wy myślicie inaczej, to wygarnijcie mi w komciach, bo zaczynam popadać w samo zachwyt  ;p  XD ;D
Taki żarcik ;)

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 5


Gdy już mocno się ściemniło Edward zatrzymał się i zerknął na Bellę. Wyglądała na zmęczoną.
- Robimy postój. - Oznajmił.
Elfka odetchnęła z ulgą.
- Wreszcie. - Mruknęła i usiadła na ziemi. - Chociaż wolałabym nocować w mieście.
- Jutro dotrzemy do jakiegoś miasteczka, ale dzisiaj korzystamy z łona natury.
- Nie łono natury mi przeszkadza, tylko coś innego. - Zwinęła się w kłębek i zamknęła oczy.
Wampir wzruszył ramionami. Chodziło jej o mnie?- Twoje fochy to już nie mój problem. – Mruknął po chwili.
Nie odpowiedziała. Oddychała spokojnie i miarowo, więc Edward stwierdził, że dziewczyna zasnęła.
Położył się jakiś metr od elfki i podłożył sobie ręce pod głowę. Przez dłuższy czas wpatrywał się w korony drzew. Po dłuższym czasie Bella pociągnęła cichutko nosem. Spojrzał w jej stronę. Oczy nadal miała zamknięte, lecz na jej policzku błyszczała mała, samotna łza. Nie wiedzieć czemu, Edward poczuł wyrzuty sumienia i smutek.
- Bello? - Szepnął. Nie zareagowała. Przysunął się troszeczkę bliżej i najdelikatniej jak potrafił starł z jej twarzy słoną kropelkę. Na szczęście się nie obudziła. Co ja wyprawiam?! pomyślał, zaskoczony swoim zachowaniem.  Mam ją zaprowadzić do Voltery. Dlaczego się o nią tak troszczę? przyjrzał się uważnie śpiącej Belli. Dziewczyna miała smutnawy wyraz twarzy. Westchnęła przez sen.
- Nie rób tego... - Wymamrotała nadal śpiąc. - Błagam... Nie rób im nic złego. - Zadrżała.
Ciekawe. Mówi przez sen.- Zostaw ich, Aro! Nie!!! - Krzyknęła cicho i otworzyła szeroko oczy.
Podniosła się i rozejrzała wokoło. Oddychała szybko i nieco spazmatycznie. Miedzianowłosy również się podniósł, po czym złapał ją za ramię i spojrzał w czekoladowe oczy Belli.
- Spokojnie. Jesteś bezpieczna. - Powiedział łagodnie. Nie miał pojęcia, dlaczego to powiedział. Bella zmarszczyła czoło.
- Z tobą to raczej niemożliwe. - Stwierdziła. W jej głosie pobrzmiewał smutek. Zepchnęła jego dłoń ze swojego ramienia i wróciła do pozycji leżącej, lecz przy okazji odwróciła się do Edwarda plecami.
Chłopak znowu poczuł się idiotycznie. Miała rację. Po raz kolejny.
Oparł się o pień jakiegoś drzewa. Czekał, aż elfka zaśnie. Chciał się trochę od niej oddalić i przemyśleć pewne rzeczy. Między innymi swoje własne zachowanie.
***
Samotny spacer podziałał na niego orzeźwiająco. Obecność pięknej i niezależnej elki była… Dekoncentrująca…
Muszę się wziąć w garść. Ona dziwnie na mnie działa.Westchnął i zawrócił do Belli.
Ale gdy dotarł na miejsce… Dziewczyny nie było. Przecież czuję jej zapach!, pomyślał spanikowany wampir. Rozejrzał się dookoła. Czy coś jej się stało?
Nie chciał się przyznać sam przed sobą, że jego uczucia w stosunku do tej dziewczyny były coraz cieplejsze…
W końcu spojrzał w górę… i tam czekało na niego kolejne zaskoczenie… Edward zamarł do tego stopnia, że przypominał posąg, tak samo, jak wpatrujące się w niego stworzenie…
 ***
Przepraszam, że tak mało, ale chciałam Was trochę potrzymać w niepewności   3:D hehe, sorka, nie mogłam się powstrzymać  ;p
Jak sądzicie, co się stało z elfką i co, lub kogo, zobaczył Edward? Sądzę, że będzie czekało Was kolejne zaskoczenie…


Ale i tak wysilcie mózgownice!
Papa ^^


 Ps. Strasznie się cieszę, że tak się Wam podoba ten blog, ale mam oprócz niego 2 inne do ogarnięcia. Dobra, sama sobie tak zadałam, bo nie mogłam się powstrzymać, ale teraz nie mogę pisać tak często. Mój laptopik na którym siedziałam i pisałam całe wieczory nadal nie naprawiony. Nadal piszę na rodzinnym Notebooku i moja mama nie daje mi go na dłużej niż 2, 3 godzinki dziennie. A moje tempo pisania nie jest zbyt szybkie.
Więc, błagam, (SZCZEGÓLNIE Katherinę53503) nie ,,groźcie’’ mi  ;) Zwłaszcza spamami, Katherinko, moje słońce. Dodaję nocie zwykle w weekend co tydzień lub 2. I BASTA.


Ale i tak Was kocham ;p Nawet jak mi grozicie   ^^
 Czekam na Wasze komentarze! ^^  :D   ;p
Wasza Paulineee
3:D

czwartek, 14 lutego 2013

Wale w tynki XD ;D heh


,,Miłość odwzajemniona jest dobra,
lecz jeszcze lepsza jest taka,
którą nam ofiarowano,
mimo, że wcale o nią nie zabiegaliśmy''
W. Shekspeare

Życzę Wam dużo miłości w dzisiejszym dniu (i w każdych kolejnych) i ogólnie fajnie spędzonych walentynek :)

niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział 4


Siemanko ^^ Jestem baaardzo ciekawa, czy ten rozdział was zaskoczy :) Mam nadzieję, że tak ;D Ten rozdział pojawił się tak szybko dzięki Katherinie53503. To ona mnie zmobilizowała ;)


Edward nadal się jej przyglądał – nie wiedzieć czemu nie mógł oderwać od Belli wzroku.  Było niezrozumiałe nawet dla niego samego.
Nagle mocniej zawiał wiatr i rozwiał włosy Belli. Chłopak zaczerpnął gwałtownie powietrza i stanął jak wryty. Dziewczyna spojrzała na niego i uśmiechnęła się gorzko widząc jego niebotyczne zaskoczenie. Również się zatrzymała.
Co go tak zdziwiło? Uszy Belli były bardziej szpiczaste niż u człowieka bądź wampira. Miedzianowłosy pierwszy raz takie widział.
Nagle go olśniło. Niesamowita zwinność, nietypowy zapach, drobna budowa ciała, dumna postawa, kocie oczy, dziwny język, którym się posługiwała na początku Bella... No i te uszy.
- Jesteś... Elfką? - Zapytał cicho Edward.
Westchnęła.
- Tak. – Przyznała, po czym dodała z wyraźną niechęcią. - Dziwne, że o tym nie wiedziałeś. Sądziłam, iż wiecie o mnie więcej niż bym chciała.
- Aro nic mi nie wspominał... Nie wiedziałem, że w ogóle istniejecie!  – Był zszokowany.
Wzruszyła ramionami.
- Mało elfów jest w... - Gwałtownie urwała. – Hmm, po prostu nie jest nas dużo.
- Ale gdzie wy się podziewacie?
Czekoladowowłosa zmroziła go wzrokiem.
- Sądzisz, że mówię takie rzeczy PORYWACZOM?! – Syknęła. Wyglądała na mocno zdenerwowaną i wkurzoną. Ale w jej oczach można też było dojrzeć dziwne zmieszanie.
Edward poczuł się jak debil. Miała rację. To idiotyczne, że dopytuje się o takie rzeczy dziewczynie, którą Volturii kazali do siebie przyprowadzić.
- Przepraszam. Faktycznie nie powinienem cię o to wypytywać. – Przyznał.
Bella zmrużyła oczy starając się go rozszyfrować. Nie rozumiała jego zachowania. Najpierw jej grozi, potem ratuje przed złamaniem karku, a teraz przeprasza… O co mu chodzi?
Kiwnęła głową. Przez dłuższy czas stali w milczeniu naprzeciwko siebie. Edward odchrząknął.
- Chodźmy już.
Dziewczyna niechętnie ruszyła w dalszą drogę. Zdawała sobie sprawę, że im dłużej będą iść, tym więcej będzie okazji do ucieczki. Trzeba będzie to przeciągać…  Bo przecież muszę uciec. Nie mogę się dostać do Volterry. Wzdrygnęła się na samą myśl o zamku pełnym wampirów…  Nie, nie myśl o tym. Dasz radę. Poradzisz sobie.
Po pół godzinie szybkiego marszu w całkowitej ciszy Bella przełamała się i odezwała do wampira.
- Dlaczego służysz Volturii?
Edward zesztywniał. Bella wyczuła jego stres i zdenerwowanie.
- Nie chciałeś tego, prawda? – Zapytała cicho.
- Nie. – W tym jednym słowie było tyle bólu, że był on wręcz fizycznie wyczuwalny. To bardzo zaskoczyło elfkę.
- To dlaczego…?
Miedzianowłosy zawahał się. Nikomu nie się z tego nie zwierzał. Nawet Alice, swojej siostrze. Nikomu.
Ale ta tajemnica mu strasznie ciążyła na sercu. Ha! Przecież ja nie mam serca. A przynajmniej nie do końca. Gdybym zmarł w roku 1918 wszystko byłoby prostsze…
Bella czekała cierpliwie na jego odpowiedź. Wampir spojrzał na nią i poczuł nagle silną potrzebę zwierzenia się tej tajemniczej dziewczynie.
- Aro chciał, żebym dołączył do jego straży. Spotkaliśmy się zupełnym przypadkiem. Byłem wtedy sam, bo odłączyłem się od mojego przybranego ojca, Carlisle’a i przybranej matki, Esme. Dlaczego? Miałem wtedy okres buntu. Nie miałem siły sprzeciwiać się wampirzej naturze tak jak oni i polować na zwierzęta. Poszedłem w świat.
Zabijałem tylko tych ,,złych’’. Zwyrodnialców, którzy po nocach błąkali się pijani po ulicach w poszukiwaniu samotnej dziewczyny, którą mogliby… Skrzywdzić.
Ale w końcu stwierdziłem, że nawet to jest złe. Widzisz, mam pewien specyficzny dar – potrafię czytać w myślach ludziom i wampirom.
- Mi też?
- Nie. Nie wiem dlaczego. – Zamyślił się na chwilkę.
- I co dalej?
- Uświadomiłem sobie, że im dłużej zachowuję się jak normalny wampir, tym większe trawiły mnie wyrzuty sumienia. Chciałem wrócić do moich przybranych rodziców.
Lecz nim do nich dotarłem na mojej drodze stanęli Volturii. – Westchnął ciężko. – Aro zainteresował się mną ze względu na mój dar. Nie zgodziłem się do nich dołączyć. Ale on naciskał… Wiedział, co jest dla mnie najważniejsze…
- A co jest dla ciebie najważniejsze?
- Rodzina. Aro zagroził, że moi bliscy mogą ucierpieć, jeśli nie będę mu posłuszny. Cóż, przekonał mnie. – Zaśmiał się gorzko. – Od tamtego czasu po cichu załatwiam różne rzeczy. Takie jak wydobywanie z ludzi informacji, albo… Usuwanie niewygodnych osób. - Westchnął ciężko. – Nie mogę mu się przeciwstawić. Nie mogę pozwolić, żeby moi najbliżsi byli zagrożeni. Nie zniósłbym myśli, że przeze mnie coś by im się stało. – Spojrzał na nią z rozpaczą.
- Chyba… Chyba cię rozumiem. Po części. Ja bym mu nie pozwoliła sobą pomiatać. Ukryłabym gdzieś rodzinę i przeczekała, aż mu się znudzi szukanie. Albo coś. Cokolwiek!
- Nie da się. Jak Aro coś chce, nic go nie powstrzyma. – Powiedział smutno Edward.
- A może po prostu jesteś tchórzem? – Wypaliła Bella.
Edward zacisnął zęby i nie pozwolił sobie na wybuch, mimo iż poczuł się dotknięty do żywego.
- Nie jestem tchórzem. – Warknął. – Dobra, koniec tego dobrego. Idziemy.
Bella nie ruszyła się. Skrzyżowała ręce na piersi.
- Nie jestem wampirem. Muszę odpoczywać, jeść coś i sypiać.
- Wytrzymasz jeszcze do zmierzchu. – Odpowiedział chłodno.
- Wcale nie.
- Bez dyskusji, Izabello.
Zmarszczyła nos.
- Jak już musisz mówić do mnie po imieniu, to mów mi ,,Bella’’.
- Niech będzie. W drogę, Bello.
Wymamrotała coś gniewnie pod nosem, lecz poszła dalej.


***
No tak, Bella jest elfem :) Zdziwko? ;D
Czekam na Wasze komentarze ^^

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 3


Po paru godzinach bezskutecznego łażenia po mieście, zrezygnowany Edward ruszył w kierunku lasu, w nadziei, że świeże powietrze go otrzeźwi i znajdzie jakieś rozwiązanie tej sytuacji. Niestety, to również nie pomogło. Zirytowany całą tą sytuacją wampir oparł się plecami o jakieś drzewo i potarł się palcami u nasady nosa. Ta babka przy kiosku coś wie. Ale nie chciała mi powiedzieć, bo... Rozpoznała mnie? Była mocno przestraszona, więc to prawdopodobne. Ona musi wiedzieć o wampirach. Ale jak ja mam teraz znaleźć tą cholerną dziewczynę?!, jego myśli wirowały bez ładu i składu po umyśle.
Westchnął i... Nagle poczuł bardzo dziwny zapach. Zapach żywej istoty, której nie mógł zidentyfikować. Człowiek? A może jednak wampir?
Tknięty jakimś dziwnym przeczuciem bezszelestnie ruszył w kierunku źródła owej woni. Gdy był już niemal u celu swej wędrówki usłyszał przyspieszone bicie serca, jakby istota, którą śledził czuła zagrożenie. Czyli to człowiek?, Zastanawiał się, lecz nie był pewny swych przypuszczań. Wyjrzał zza gęstych krzaków i... I ujrzał piękną, młodą dziewczynę o nietypowej, można powiedzieć kociej urodzie. Miała w sobie dużo wdzięku i pewnej władczości. Była dumną posiadaczką czekoladowo-orzechowych długich włosów i dużych oczu w tym samym kolorze, bladej cery i szczupłej, lecz silnej sylwetki. Edwarda zamurowało. O wiele piękniejsza niż na zdjęciu., pomyślał z oszołomieniem.
Isabella Swan przez chwilę wpatrywała się w złotookiego wampira z napięciem. W jej pięknych oczach czaiła się irytacja, duma... I zaniepokojenie. Nagle odwróciła się na pięcie i pobiegła z niesamowitą prędkością w kierunku miasta.
Edward zaklął pod nosem i ruszył za nią w pogoń. Kim jest ta dziewczyna?! Szybka niemal jak wampir, lecz bije w niej serce i ma do tego niespotykany zapach i urodę.
Miedzianowłosy był szybki, nawet jak na wampira, toteż w końcu dogonił Bellę. Bez zbędnych ceregieli złapał ją za ramiona i przytrzymał. Wydała z siebie zduszony jęk.
- Co tak szybko? Nawet się nie poznaliśmy i już uciekasz?
- Telativo, dse nimivili. - Powiedziała jakby niepewnie. - Przykro mi,  nie rozumiem.
Edward uniósł brwi do góry. Nie słyszał nigdy tego języka, mimo iż wiele ich słyszał.
Poza tym... Nie słyszał jej myśli...
- Nie wkurzaj mnie. Znasz przecież angielski. - Zaryzykował.
-  Zive abs ti'x elege? - Zapytała z lekką irytacją. - Czego ode mnie chcesz?
- Cóż, chyba się nie dogadamy. - Mruknął. - Ale mam to gdzieś. To nie mój problem. Idziemy. - Rzekł, po czym bezceremonialnie pociągnął ją z rękę i ruszył na północ.
- Werte ti'x! - Krzyknęła. - Zostaw mnie!
- Nie rozumiem twojej dziwnej mowy, więc bądź tak łaskawa i albo się nie odzywaj, albo mów po ludzku.
Prychnęła i zaczęła się szarpać usiłując wyrwać się z uścisku wampira. Ten nic sobie z tego nie robił i holował ją dalej. Wściekła dziewczyna kopnęła go w nogę, i to zadziwiająco mocno.
- Ej! - Syknął Edward błyskawicznie się odwracając. Spojrzał jej prosto w oczy. - Przestań!
- Sam przestań! - Warknęła wojowniczo Bella. Zaklęła pod nosem gdy uświadomiła sobie, że użyła tego samego języka, co jej porywacz.
Edward przekrzywił głowę i uniósł brew.
- No proszę. - Wycedził. - Jednak władasz angielskim.
Dziewczyna zacisnęła usta i spojrzała na wampira najbardziej nienawistnie jak potrafiła, jednak to go w ogóle nie ruszyło.
- Cóż, więc skoro kwestia językowa jest już rozwiązana, to coś sobie wyjaśnijmy. - Kontynuował. - Aro kazał mi cię przyprowadzić, więc spełnię jego życzenie. Nie uciekniesz mi, bo jestem szybszy. Nie próbuj żadnych sztuczek. Jak będą z tobą za duże problemy... Zabiję cię bez wahania. – Zaskoczyło go, że wypowiedział to zdanie z niechęcią. - Zrozumiano?!
- Wal się. - Splunęła z pogardą na ziemię.
Uśmiechnął się krzywo.
-Sory, nie spełnię tego życzenia. Chodź za mną. - Rozkazał, po czym obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie. Niestety, nie usłyszał kroków Belli. Wkurzony wampir przystanął i spojrzał w jej kierunku.
Ale dziewczyny nie było.
Edwarda zmroziło. Gdzie ona, do cholery, się podziała?!   Niemożliwe, żeby uciekła, bo czuł nadal jej zapach. Ale jej nie widział, ani nie słyszał, mimo iż rozglądał się dookoła i nasłuchiwał jakichkolwiek dźwięków. Tknięty przeczuciem uniósł głowę i przeleciał wzrokiem po koronach drzew.
Jest. Spryciara ukryła się na grubych gałęziach wielkiego dębu.
- Baaardzo zabawne. - Rzekł z przekąsem. - A teraz złaź.
- Możesz pomarzyć, krwiopijco. - Odpyskowała, po czym zerwała się z miejsca i zaczęła przeskakiwać na kolejne drzewa, zwinnością i szybkością przypominając wiewiórkę.
Psiakrew., zaklął w myślach Edward i pobiegł w ślad za nią. Co jest grane?!
Po paru sekundach ją prześcignął i skoczył w jej kierunku. Bella zbyt gwałtownie przystanęła, co spowodowało, że zachwiała się i spadła z gałęzi. Edward błyskawicznie złapał dziewczynę, po czym przekręcił się tak, by złagodzić nieunikniony upadek. Sekundę później leżeli już na ziemi. A dokładniej on leżał na ziemi, a Bella.... Na nim.
Miedzianowłosemu dziwnie podobała się ta pozycja. To go nieco zaniepokoiło. Wyślizgnął się spod przerażonej dziewczyny i stanął obok niej.
Bella przegryzła wargę. Chyba nie spodobała się jej ta sytuacja.
- Ostatni raz wycinasz mi taki numer. - Wykrztusił, starając się maskować drżenie w głosie. Co się ze mną dzieje?! Martwię się o dziewczynę, której, po pierwsze nie znam, a po drugie coś przeskrobała, skoro interesują się nią Volturii. - Mam cię doprowadzić do Volterry w jednym kawałku i to zrobię, kapito?
- Nie. - Dziewczyna zbladła. - Tylko nie do Volterry.
- Przykro mi, Aro tak rozkazał. Uwierz, wolałbym być teraz gdzieś na Alasce, niż transportować cię do Włoch. Też mam swoje życie.
- To mnie zostaw. – Poprosiła. - Powiesz mu, że ci uciekłam i nie mogłeś mnie odnaleźć.
- Nie da rady. Aro wyczyta prawdę w moim umyśle.
Zmarszczyła brwi.
- Nie rozumiem.
- Taki ma dar. Potrafi za pomocą dotyku poznać wszystkie myśli, całe życie danej osoby. Przez małą chwilę. - Mruknął ponuro Cullen.
- To nie pozwól, żeby cię dotknął!
- Nie zamierzam narobić sobie przez ciebie kłopotów, jasne?! Więc nie proś mnie o takie rzeczy. Muszę wypełnić tą misję. Muszę cię dostarczyć do Volturii.
Zacisnęła zęby.
- Nie uda ci się. – Oświadczyła.
- To się okaże. – Uśmiechnął się drwiąco. – Pójdziesz sama, czy mam cię nieść?
Ta ostatnia propozycja nie przypadła dziewczynie do gustu. Skrzywiła się.
- Nie dotykaj mnie, wampirze. – Syknęła. - Poza tym, nigdzie nie idę.
- Jeśli będziesz uciekała i tak cię dogonię. I wtedy już nie będę taki miły, złośnico.
Zawahała się.
- No dobra. Prowadź.
- O nie, nie! Idziesz obok mnie. Muszę cię mieć na oku. Idziemy w tamtą stronę. – Wskazał ręką kierunek wędrówki. Bella bez słowa ruszyła tam gdzie pokazał jej wampir. Edward zrównał się z dziewczyną.
- Nie możesz iść szybciej? Przecież szybko biegasz.
- Ale to mnie szybko męczy. – Warknęła. Edward stwierdził, że to nie do końca prawda, ale nic nie powiedział.
Szli długo przez las. Miedzianowłosy ukradkiem przyglądał się dziewczynie. Podziwiał jej wdzięczne, miękkie ruchy, zgrabną sylwetkę, długie, lekko pofalowane włosy i śliczną twarz. Miałą w sobie coś takiego… Arystokratycznego.
Nagle mocniej zawiał wiatr…





czwartek, 31 stycznia 2013

;D


Siemmmmaaaa!!!!
Mam 5 wiadomości:
Złe wiadomości: 
- laptopik nie naprawiony :( padła karta graficzna lub płyta główna
- na razie go nie naprawię, bo jestem spłukana :(
Dobre wiadomości:
- Udało mi się z tego grata odzyskać moje zapiski (dużo tego nie było, ale się cieszę, że moja robota nie poszła na marne)
- Mama nie wkurzyła się aż tak bardzo, na wieść o zepsutym laptopie
- I mogę pisać na notebooku (którego obie używamy)
- Postaram się dodać nocie w weekend, może w sobotę, ale niedziela też możliwa

Podsumowując - POWRACAM!!!! ;D ;p ;) ^^
I mam z tego powodu zaciesz ;p
Do weekendu!





czwartek, 24 stycznia 2013

Ważne!!! :(


Nie mam dobrych informacji :( Rozje*ałam swojego kompa na którym pisałam (coś z dyskiem twardym) i nie mam bladego pojęcia, kiedy dodam nowy rozdział. Mam normalnie doła, bo pisanie to moje hobby.
Nie wiem też, kiedy naprawię kompa. Tak NAPRAWIĘ, bo wolę sama coś wykombinować, bo moja mama się  wk*rwi i będę miała jeszcze większy problem :X Masakra.
Życzcie mi szczęścia :)
Pozdrowionka
Wasza
Paulineee

niedziela, 23 grudnia 2012

Rozdział 2


Rudowłosy, zabójczo przystojny chłopak, z niesamowitymi złotymi oczami, przystanął na ulicy i niewiadomo który raz wyciągnął z kieszeni kurtki zdjęcie, które dał mu Aro. Przez jakiś czas wpatrywał się gniewnie w fotografię uśmiechniętej brązowowłosej dziewczyny wtulonej w jakiegoś chłopaka. Miał kruczoczarne długie włosy i ciemną karnację. Może ktoś z plemienia Quileutów?, zastanawiał się przez chwilę.
Ale oni nic mu nie powiedzą. Mają przecież te idiotycznie trafne legendy, w które gorliwie wierzą. No i kto wie - może są nadal wśród nich zmiennokształtni...
A więc muszę wykombinować coś innego.
Z nudów poszedł do kiosku, przy którym coś kupowała czarnowłosa kobieta, by przejrzeć regionalne gazety - może ,,Port Angeles Times'' czy inne ścierwo.
Tymczasem sprzedawczyni wesoło plotkowała z kupującą.
- Słyszałam, że przyjechała do ciebie bratanica?
Psia krew!, pomyślała kobieta. Przez chwilę Edward zastanawiał się, czemu ta plotka tak ją wytrąciła z równowagi.
- Tak. - Przyznała klientka pozornie spokojnie, jednak w głębi duszy była wściekła, że plotki tak szybko się rozchodzą. - A skąd to wiesz?
- Mówiła mi twoja sąsiadka, Noro. - Westchnęła właścicielka kiosku.  - Jest koszmarną gadułą.
- TAk. - Roześmiała się Nora. - Dobrze to określiłaś. Ile płacę? - Zmieniła temat.
No wreszcie!, westchnął w duchu złotooki.
- 12 dolarów.
Nora wyciągnęła portfel i wyszperała parę monet i podała sprzedawczyni.
Wampir zobaczył kontem oka jakieś zdjęcie w portfelu kobiety i poczuł, jak zalewa go fala triumfu i nowego zapału. Fota była taka sama, jak ta, co dał mu Aro!
- Przepraszam.. - Wypalił Edward nie tracąc czasu. Obie kobiety spojrzały na niego zdziwione. - Czy pani jest ciocią Izabelli?
- Belli. - Poprawiła go zaskoczona Nora. - Tak, a co?
Cullen udał, że bardzo go to ucieszyło.
- Miło mi. Jestem jej kolegą. Kiedyś chodziłem z nią do klasy.
Łże jak pies! O co mu chodzi?!, zastanawiała się zaniepokojona Nora. To nieco zbiło nieco z tropu wampira. To ta dziewczyna nie chodziła do szkoły? Bez sensu... Każda nastolatka musi chodzić do szkoły. No, ale Aro dał mu do zrozumienia, iż dziewczyna, którą ma znaleźć jest inna.
- W każdym razie dawno jej nie widziałem. Czy jest w mieście?
- Owszem. Ale niedługo wyjeżdża. - Oświadczyła chłodno kobieta.
- A gdzie ją teraz znajdę.
- Nie mam pojęcia. Gdzieś wyszła rano, nie wiem kiedy wróci. - Edward stwierdził, że Nora kłamie. Czy czegoś się domyśla?, zaniepokoił się.
- Aha. Cóż, przepraszam, że zawracałem pani głowę.  - Uśmiechnął się przepraszająco. Przyjrzała mu się dokładniej i przełknęła ślinę. Jej serce gwałtownie przyspieszyło. Wampir poczuł bijący od niej strach.
- Nic się nie stało. - Wyjąkała. - Do widzenia. - Rzuciła, po czym wyminęła go i popędziła przed siebie.
- Cześć. - Zawołała za nią sprzedawczyni. - Słucham? Co podać?
- Ech...  - Mruknął z roztargnieniem miedzianowłosy. - Nie, nie.
Westchnął i ruszył w ślad za Norą. Miał nadzieję, że kobieta zaprowadzi go wprost do Belli.
Niestety, nie miał na tyle szczęścia - kobieta wsiadła w taksówkę. No i nici ze śledzenia jej, pomyślał rozwcieczony. Niech to szlag.
Jednocześnie jednak wiedział, że przypadkiem w jego poszukiwaniach pojawiło się światełko w tunelu.
***
Nora wpadła jak burza do swojego mieszkania. Oby tylko ten wampir nas nie znalazł! Oby nie znalazł tropu!
Od razu zauważyła śliczną, drobną dziewczynę, która spała spokojnie na kanapie. Przez chwilę przyglądała się śpiącej ze smutkiem. W końcu zmarszczyła czoło i pochyliła się nad młodziutką współlokatorką.
- Bello? Obudź się. - Poprosiła kobieta głaszcząc ją po włosach w odcieniu mlecznej czekolady.
Dziewczyna zatrzepotała nieprzytomnie rzęsami i spojrzała na towarzyszkę.
- Co się dzieje? - Zapytała aksamitnym i troszeczkę jakby władczym głosem. W oczach Nory pojawiły się łzy.
- Volturii. - Wyszeptała. Reakcja Belli była natychmiastowa. Szybkim, kocim ruchem zerwała się z kanapy i czujnie rozejrzała się dokoła. Zmarszczyła brwi.
- Znaleźli mnie?! - Syknęła zirytowana tym faktem. Ojciec miał słuszność - gdy tylko Ara doszły słuchy o moim pojawieniu się, postanowił mnie dorwać., pomyślała dziewczyna ponuro.
- Nie, ale szukają.
- Mianowicie?
- Zaczepił mnie dziś na ulicy rudy, blady chłopak ze złotymi oczami. Na pewno był wampirem. Zaczął się wypytywać czy jestem twoją ciocią. Powiedział, że zna cię ze szkoły. Chciał cię zobaczyć.
- Ale, rzecz jasna...
- Nic mu nie wyjawiłam. Wsiadłam w taksówkę i pojechałam okrężną drogą do domu.
Bella odetchnęła z ulgą. Dzielna kobieta.
- Tak mi przykro, Bello! - Powiedziała z rozpaczą Nora. Myślałam, że cię ochronię. A jednak zawiodłam. - Załkała, opuszczając głowę. Bella westchnęła i przytuliła zrozpaczoną opiekunkę.
- To nie twoja wina. Prawdę mówiąc, spodziewałam się, że Volturi odkryją, że wyszłam z ukrycia. - Stwierdziła ponuro. - Ale nie myślałam, że to nastapi tak szybko...
- Co teraz? - Szepnęła Nora.
- Ukryję się w lesie.W końcu tam się czuję najlepiej. - Uśmiechnęła się dziarsko.
- Nie wrócisz do rodziny?
- Mogliby znaleźć naszą kryjówkę. Naraziłabym wszystkich, nie tylko moją rodzinę. Jestem zobowiązana chronić nasz ród.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Jesteś dzielna, na pewno sobie poradzisz.
- Wiem. Bardziej martwię się o ciebie, Noro. Mogą cię dorwać i zrobić krzywdę, a tego nie chcę.
- Nic ze mnie nie wyciągną, jeśli o to ci chodzi.  - Zapewniła Nora.
Czekoladowowłosa kiwnęła głową.
- Dziękuję. Naprawdę cenię twoją pomoc. Ale chodzi mi o twoje bezpieczeństwo.
- Nie obawiaj się. Poradzę sobie. Uciekaj, nie pozwól dowiedziać się im o was.
- Nie pozwolę. - Uśmiechnęła się groźnie Bella. - Nigdy w życiu.
***
Godzinę później wędrowała już po lesie. Była nawet zadowolona z takiego obrotu sprawy. Najlepiej czuła się między drzewami. Zresztą, każdy z jej pobratymców mógł powiedzieć to samo.
Dziewczyna oparła się o pień wysokiego klonu i zaczęła się zastanawiać, co robić dalej. Cóż, lepiej nie igrać z ogniem i nie wracać do domu. Jeśli ściga mnie tropiciel, może znaleźć drogę do kryjówki i... Potrząsnęła głową. Wolała sobie nie wyobrażać, co by było gdyby wampiry ich wszystkich zaatakowały. Więc trzeba go zgubić, a potem postarać się, by nie odnalazł mojego tropu.
Wiatr łagodnie zaszumiał wśród liści, jakby chciał ukoić nerwy czekoladowowłosej. Piękna dziewczyna uśmiechnęła się słysząc delikatny szept drzew.
Ale nagle poczuła dziwny niepokój. Zmarszczyła czoło i cofnęła się parę kroków w tył... CZuła, że zbliża się niebezpieczeństwo... 
***
Przepraszam, że tak późno dodałam nocię, ale musiałam pomagać mamie w kuchni J
Życzę WESOŁYCH ŚWIĄT! :D
A także : zdrowia, zdrowia, i jeszcze raz pieniędzy :p szczęścia, trafionych prezentów i wspaniałych chwil spędzonych z rodziną J

piątek, 14 grudnia 2012

rozdział 1


Była ciepła i spokojna noc, kiedy mężczyzna w ciemnej bluzie z kapturem i jeansach wślizgnął się niepostrzeżenie jednym z tajemnych przejść do zamku.
Do siedziby Volturich.
Jak zawsze, gdy tu musiał przybyć, przypomniały mu się słowa wiekowego wampira, pana tego zamku: ,,Pamiętaj, że w każdej chwili Jane, Alec, Felix, Demetrii czy ktokolwiek z mojej straży, może odwiedzić twoją rodzinę… Więc bądź ostrożny.’’
Chłopak pokręcił ze wściekłością głową. Dlaczego zawsze mam jakieś kłopoty?! Nieustanie prześladuje mnie ten cholerny pech…, pomyślał. Bezszelestnie minął recepcję. Ludzka kobieta, Gianna, go nawet nie zauważyła. Bardziej zainteresowana była komputerem niż otoczeniem.
Po cholerę ona tu jest? Niedługo posłuży komuś za przekąskę. A do tego doskonale o tym wie. Idiotka., stwierdził, lecz nagle poczuł przypływ współczucia dla Gianny. Biedna, oszukiwana, przez potwory mi podobne, idiotka.
 Z naprzeciwka nadciągał wysoki, dość szczupły sługus Ara – Demetrii. Mężczyzna wyczuł zapach nowo przybyłego i zesztywniał. Przeszył wzrokiem kolesia w kapturze. Nigdy się nie lubili. Zresztą, nowo przybyły nie lubił, a wręcz nienawidził wampirów z Volterry. I wzajemnie. No, z jednym małym wyjątkiem...
Demetrii przybrał obojętny wyraz twarzy i kiwnął głową na powitanie. Wow! Ależ łaskawy!, Pomyślał zasłonięty chłopak pokazując ukradkiem Włochowi środkowy palec. Tropiciel odsłonił zęby i zwolnił patrząc się z nienawiścią na gościa. Ten z kolei uśmiechnął się szeroko. Mógł sobie kpić. W końcu Aro mnie bardzo ceni. Nie pozwoli, żeby ktoś od nich go zaatakował.
Jeszcze pożałujesz, młody! , zagroził w myślach Demetrii.
W odpowiedzi chłopak prychnął pogardliwie i nic sobie nie robiąc z tych gróźb maszerował spokojnie dalej.
Wkrótce dotarł do Sali tronowej. Wielka trójca siedziała pogrążona w cichej rozmowie na pięknie zdobionych tronach. Oczywiście byli tam również niektórzy ze straży przybocznej - między innymi Jane, Alec, Renata, Felix(flirtujący z Chelesą) - i parą innych wampirów.
- A więc? Kim tym razem mam się zająć? – Zapytał beznamiętnie zakapturzony chłopak, nawet nie mówiąć słowa powitania.
- Ach! Witaj! Witaj Edwardzie! – Powitał go cichutkim, ohydnym głosem Aro. Tak, to Aro jest chyba jedynym wampirem z Volterry, który bardzo lubi tego chłopaka. A przynajmniej jednym z nielicznych. – Czy zechciałbyś zdjąć ten kaptur?
W tym samym momencie Kajusz prychnął cicho. Nigdy nie podobała mu się zuchwałość Cullena. I na dodatek Aro mu na to pozwalał!
Markowi za to młody wampir był w tej chwili obojętny. Ale o dziwo, darzył go sympatią i wrazie potrzeby mógłby się wstawić za jego rodziną (Szczególnie za Carlisle'm)  i za nim. Lecz nikt, oprócz samego Marka, o tym nie wiedział. Zdołał to ukryć nawet przed Arem i czytającym w myślach Edwardem.
Ale i tak Edward zwracał zawsze największą uwagę na Ara, ewentualnie na Kajusza.
Nowo przybyły w milczeniu spełnił prośbę Ara, ukazując światu przystojną twarz ze złotymi oczami i nietypowymi, kasztanowymi włosami.
- Świetnie. Od razu lepiej.
- Do rzeczy. – Mruknął znudzony i lekko zniecierpliwiony Edward. Nie miał ochoty przeciągać spotkania z Volturii ani chwilę dłużej, niż było trzeba.
- Dobrze. Wezwałem cię, mój drogi, gdyż mam problemy… z pewną dziewczyną. Nazywa się Izabella, ma brązowe włosy i oczy, nie jest zbyt wysoka. Znajduje się w Ameryce północnej, w stanie Waszyngton. Krąży po lasach, ukrywa się przed wampirami. Masz ją znaleźć.
- Jasne. - Odparł złotooki bez przekonania. Ale nagle przypomniał sobie opis wyglądu dziewczyny... - Ale sekundę. Ma BRĄZOWE oczy?! Nie jest wampirem? - Zmarszczył czoło.
- Nie… - Przywódca Volturi podał rudemu chłopakowi lekką kopertę. – Tu masz jej zdjęcie. Liczę na ciebie. – powiedział i dodał w myślach - Ona MUSI tu trafić, rozumiesz? I jeszcze jedno. NIE zabijaj jej, tylko przyprowadź tutaj. Żywą!  To dla mnie niezwykle ważne. Ona MUSI żyć!
Zaskoczony Edward pokiwał głową, po czym odwrócił się z zamiarem opuszczenia Sali tronowej. Co jest?! Zawsze miałem przyprowadzać, czasem zabijać WAMPIRY,, a nie zabierać  do Volterry LUDZI.  Nie mógł poprosić tej suki, Heidi? W końcu to ona czaruje ludzi tak, że idą za nią bez żadnych podejrzeń. Taka to szmata.
- Uważaj na nią. – Przestrzegł go cicho Aro. – W brew pozorom może być chytra i niebezpieczna.
- Oczywiście. – Zadrwił rudy. - Skoro to już wszystko, to do widzenia. - Rzekł i wyszedł z Sali Tronowej.
Gdy Kajusz upewnił się, że Edward jest już daleko, zapytał się cicho Ara:
- Jesteś pewny, że wyciągniesz od dziewczyny potrzebne informacje?
Wódz Volturi roześmiał się.
- Być może mi nic nie powie, ale można potraktować ją jako zakładniczkę... A jej rodzice zapewne przyjdą z odsieczą.
Tak. Strzeż się, Bello, bo twoi pobratymcy już niedługo będą musieli wyjść z ukrycia i złożyć hołd MNIE!, pomyślał Aro z drapieżnym uśmiechem.
Taaaak, już sobie to wyobrażał - Aro Volturii jako pan świata nadprzyrodzonych! Ach, jak pięknie to brzmi...
***
Ha! Zdziwione, że Ed jest taki niegrzeczny? ;D Cóż, to dlatego, że bardziej przejmuje się rodziną niż sobą. Być może KTOŚ utemperuje nieco jego charakterek. Hehe. I jak znam życie, domyślacie się kto taki... :D
No i jak widać, Aro nie wampirom chce władać. Chce mieć jeszcze większą kontrolę nad nadprzyrodzonymi istotami.
Rozdział 2 w następny weekend! A przynajmniej się postaram ;)

środa, 12 grudnia 2012

Prolog

ON - Złotooki wampir, który zagubił się w życiu, lecz ze wszystkich sił stara się ochronić bliskich przed okrutnym władcą. Dostaje rozkaz, dzięki któremu postanawia przeciwstawić się losowi...
ONA - tajemnicza dziewczyna o niezwykłej urodzie. Kim jest naprawdę? Dlaczego Aro chce dostać ją w swoje łapy? Dlaczego ta dziewczyna jest taka ważna???

Jeśli się spotkają, nic już nie będzie takie same...