Rudowłosy, zabójczo przystojny chłopak, z
niesamowitymi złotymi oczami, przystanął na ulicy i niewiadomo który raz
wyciągnął z kieszeni kurtki zdjęcie, które dał mu Aro. Przez jakiś czas
wpatrywał się gniewnie w fotografię uśmiechniętej brązowowłosej dziewczyny
wtulonej w jakiegoś chłopaka. Miał kruczoczarne długie włosy i ciemną karnację.
Może ktoś z plemienia Quileutów?, zastanawiał się przez chwilę.
Ale oni nic mu nie powiedzą. Mają
przecież te idiotycznie trafne legendy, w które gorliwie wierzą. No i kto wie -
może są nadal wśród nich zmiennokształtni...
A więc muszę
wykombinować coś innego.
Z nudów poszedł do kiosku, przy którym
coś kupowała czarnowłosa kobieta, by przejrzeć regionalne gazety - może ,,Port
Angeles Times'' czy inne ścierwo.
Tymczasem sprzedawczyni wesoło plotkowała
z kupującą.
- Słyszałam, że przyjechała do ciebie
bratanica?
Psia krew!, pomyślała kobieta. Przez chwilę Edward zastanawiał się, czemu ta
plotka tak ją wytrąciła z równowagi.
- Tak. - Przyznała klientka pozornie
spokojnie, jednak w głębi duszy była wściekła, że plotki tak szybko się
rozchodzą. - A skąd to wiesz?
- Mówiła mi twoja sąsiadka, Noro. -
Westchnęła właścicielka kiosku. - Jest
koszmarną gadułą.
- TAk. - Roześmiała się Nora. - Dobrze to
określiłaś. Ile płacę? - Zmieniła temat.
No wreszcie!, westchnął w duchu złotooki.
- 12 dolarów.
Nora wyciągnęła portfel i wyszperała parę
monet i podała sprzedawczyni.
Wampir zobaczył kontem oka jakieś zdjęcie
w portfelu kobiety i poczuł, jak zalewa go fala triumfu i nowego zapału. Fota
była taka sama, jak ta, co dał mu Aro!
- Przepraszam.. - Wypalił Edward nie
tracąc czasu. Obie kobiety spojrzały na niego zdziwione. - Czy pani jest ciocią
Izabelli?
- Belli. - Poprawiła go zaskoczona Nora.
- Tak, a co?
Cullen udał, że bardzo go to ucieszyło.
- Miło mi. Jestem jej kolegą. Kiedyś
chodziłem z nią do klasy.
Łże jak pies! O co
mu chodzi?!, zastanawiała się
zaniepokojona Nora. To nieco zbiło nieco z tropu wampira. To ta dziewczyna nie
chodziła do szkoły? Bez sensu... Każda nastolatka musi chodzić do szkoły. No,
ale Aro dał mu do zrozumienia, iż dziewczyna, którą ma znaleźć jest inna.
- W każdym razie dawno jej nie widziałem.
Czy jest w mieście?
- Owszem. Ale niedługo wyjeżdża. -
Oświadczyła chłodno kobieta.
- A gdzie ją teraz znajdę.
- Nie mam pojęcia. Gdzieś wyszła rano,
nie wiem kiedy wróci. - Edward stwierdził, że Nora kłamie. Czy czegoś się
domyśla?, zaniepokoił się.
- Aha. Cóż, przepraszam, że zawracałem
pani głowę. - Uśmiechnął się
przepraszająco. Przyjrzała mu się dokładniej i przełknęła ślinę. Jej serce
gwałtownie przyspieszyło. Wampir poczuł bijący od niej strach.
- Nic się nie stało. - Wyjąkała. - Do
widzenia. - Rzuciła, po czym wyminęła go i popędziła przed siebie.
- Cześć. - Zawołała za nią sprzedawczyni.
- Słucham? Co podać?
- Ech...
- Mruknął z roztargnieniem miedzianowłosy. - Nie, nie.
Westchnął i ruszył w ślad za Norą. Miał
nadzieję, że kobieta zaprowadzi go wprost do Belli.
Niestety, nie miał na tyle szczęścia -
kobieta wsiadła w taksówkę. No i nici ze śledzenia jej, pomyślał
rozwcieczony. Niech to szlag.
Jednocześnie jednak wiedział, że
przypadkiem w jego poszukiwaniach pojawiło się światełko w tunelu.
***
Nora wpadła jak burza do swojego
mieszkania. Oby tylko ten wampir nas nie znalazł! Oby nie znalazł tropu!
Od razu zauważyła śliczną, drobną
dziewczynę, która spała spokojnie na kanapie. Przez chwilę przyglądała się
śpiącej ze smutkiem. W końcu zmarszczyła czoło i pochyliła się nad młodziutką
współlokatorką.
- Bello? Obudź się. - Poprosiła kobieta
głaszcząc ją po włosach w odcieniu mlecznej czekolady.
Dziewczyna zatrzepotała nieprzytomnie
rzęsami i spojrzała na towarzyszkę.
- Co się dzieje? - Zapytała aksamitnym i
troszeczkę jakby władczym głosem. W oczach Nory pojawiły się łzy.
- Volturii. - Wyszeptała. Reakcja Belli
była natychmiastowa. Szybkim, kocim ruchem zerwała się z kanapy i czujnie
rozejrzała się dokoła. Zmarszczyła brwi.
- Znaleźli mnie?! - Syknęła zirytowana
tym faktem. Ojciec miał słuszność - gdy tylko Ara doszły słuchy o moim
pojawieniu się, postanowił mnie dorwać., pomyślała dziewczyna ponuro.
- Nie, ale szukają.
- Mianowicie?
- Zaczepił mnie dziś na ulicy rudy, blady
chłopak ze złotymi oczami. Na pewno był wampirem. Zaczął się wypytywać czy
jestem twoją ciocią. Powiedział, że zna cię ze szkoły. Chciał cię zobaczyć.
- Ale, rzecz jasna...
- Nic mu nie wyjawiłam. Wsiadłam w
taksówkę i pojechałam okrężną drogą do domu.
Bella odetchnęła z ulgą. Dzielna kobieta.
- Tak mi przykro, Bello! - Powiedziała z
rozpaczą Nora. Myślałam, że cię ochronię. A jednak zawiodłam. - Załkała,
opuszczając głowę. Bella westchnęła i przytuliła zrozpaczoną opiekunkę.
- To nie twoja wina. Prawdę mówiąc,
spodziewałam się, że Volturi odkryją, że wyszłam z ukrycia. - Stwierdziła
ponuro. - Ale nie myślałam, że to nastapi tak szybko...
- Co teraz? - Szepnęła Nora.
- Ukryję się w lesie.W końcu tam się
czuję najlepiej. - Uśmiechnęła się dziarsko.
- Nie wrócisz do rodziny?
- Mogliby znaleźć naszą kryjówkę.
Naraziłabym wszystkich, nie tylko moją rodzinę. Jestem zobowiązana chronić nasz
ród.
- Mam nadzieję, że wszystko będzie
dobrze. Jesteś dzielna, na pewno sobie poradzisz.
- Wiem. Bardziej martwię się o ciebie,
Noro. Mogą cię dorwać i zrobić krzywdę, a tego nie chcę.
- Nic ze mnie nie wyciągną, jeśli o to ci
chodzi. - Zapewniła Nora.
Czekoladowowłosa kiwnęła głową.
- Dziękuję. Naprawdę cenię twoją pomoc.
Ale chodzi mi o twoje bezpieczeństwo.
- Nie obawiaj się. Poradzę sobie.
Uciekaj, nie pozwól dowiedziać się im o was.
- Nie pozwolę. - Uśmiechnęła się groźnie
Bella. - Nigdy w życiu.
***
Godzinę później wędrowała już po lesie.
Była nawet zadowolona z takiego obrotu sprawy. Najlepiej czuła się między
drzewami. Zresztą, każdy z jej pobratymców mógł powiedzieć to samo.
Dziewczyna oparła się o pień wysokiego
klonu i zaczęła się zastanawiać, co robić dalej. Cóż, lepiej nie igrać z
ogniem i nie wracać do domu. Jeśli ściga mnie tropiciel, może znaleźć drogę do
kryjówki i... Potrząsnęła głową. Wolała sobie nie wyobrażać, co by
było gdyby wampiry ich wszystkich zaatakowały. Więc trzeba go zgubić, a
potem postarać się, by nie odnalazł mojego tropu.
Wiatr łagodnie zaszumiał wśród liści,
jakby chciał ukoić nerwy czekoladowowłosej. Piękna dziewczyna uśmiechnęła się
słysząc delikatny szept drzew.
Ale nagle poczuła dziwny niepokój.
Zmarszczyła czoło i cofnęła się parę kroków w tył... CZuła, że zbliża się niebezpieczeństwo...
***
Przepraszam, że tak późno dodałam nocię,
ale musiałam pomagać mamie w kuchni J
Życzę WESOŁYCH ŚWIĄT! :D
A także : zdrowia, zdrowia, i jeszcze raz
pieniędzy :p szczęścia, trafionych prezentów i wspaniałych chwil spędzonych z rodziną
J